I na nieszczęście miejscowych scenariusz przepowiadany przed spotkaniem ziścił się. Już po 19. minutach przyjezdni prowadzili 3:0 po bramkach Damiana Szczęsnego, Krzysztofa Surawskiego Adriana Borkały. Minutę później Muńcuł zdobył gola po debiutanckim trafieniu Adresona Juniora, który pokonał Konrada Krucka plasowanym strzałem z linii pola karnego. Nie można jednak powiedzieć, że miejscowi podjęli wtedy walkę z podopiecznymi Bartosza Woźniaka, bo dominacja przyjezdnych nie podlegała dyskusji. Potwierdzili to kolejnymi golami. Jedno trafienie to bramka autorstwa Jakuba Krucka, który pokonał Mateusza Piętkę strzałem głową po dośrodkowaniu Borkały. Wynik pierwszej odsłony na 1:5 swoim drugim trafieniem ustalił Surawski.
 


 

Druga połowa ułożyła się według podobnego scenariusza, tyle że goście strzelili jeszcze więcej bramek, niż w pierwszych 45. minutach. Już po zaledwie 120. sekundach tej części gry powiększyli swój dorobek bramkowy o 2 gole za sprawą strzału z dystansu Szczęsnego i kolejnego gola Borkały. W tej obfitej w gole połowie hat-tricka zdobył Marcin Jaworzyn, trafieniami popisali się także Kamil Janik, Adrian Sikora Arkadiusz Trybulec. Gospodarze odpowiedzieli jednym golem z 78. minuty. Jego autorem był Dawid Nogowczyk. Obie drużyny znajdują się w różnych miejscach tabeli - Beskid walczy o awans, Muńcuł z kolei jest głównym kandydatem do spadku. Mecz zwieńczony hokejowym triumfem gości 13:2 (!) odzwierciedlał ten stan rzeczy.

- To był mecz do jednej bramki, nie ustrzegliśmy się błędów, ale nie ma potrzeby o nich mówić, gdy wygrywamy tak wysoko, strzelając tyle bramek. Chcieliśmy sobie powetować porażkę z Milówki i to się udało. Myślami jesteśmy już przy finałowym spotkaniu Pucharu Polski Podokręgu Skoczów z Tempem Puńców, bo to bardzo prestiżowy pojedynek - podsumował Bartosz Woźniak, szkoleniowiec Beskidu