- Dobry sprawdzian dla nas, ale zdajemy sobie sprawę, że do końca ten wynik nie był miarodajny. Niemniej, wygrana z takim rywalem i w takich rozmiarach zawsze jest satysfakcjonująca. Ogólnie był to fajny mecz – ocenia Krzysztof Wądrzyk, trener Orła. - Mieliśmy w składzie 12 zawodników testowanych i boisko nas mocno zweryfikowało. Trochę się tego i spodziewałem, i nie spodziewałem – dodaje Patryk Pindel ze Spójni.

 

Na boisku w Landeku spotkał się „rutyniarz” IV ligi, a więc miejscowa Spójnia, oraz beniaminek tych zmagań – Orzeł Łękawica. Od początku spotkanie miało całkiem niezłe tempo. W 5. minucie Marcin Wróbel trafił głową do siatki gospodarzy, jednak sędzia gola nie uznał – spalony. Następnie landeczanie zagrozili kilka razy pod bramką Orła, szczególnie po stałych fragmentach, lecz nie były to sytuacje z gatunku stuprocentowych. W 36. minucie kibice zobaczyli jednak premierowe trafienie. Orzeł objął prowadzenie, a ładną, zespołową akcję beniaminka sfinalizował testowany zawodnik. Spójnia najbliżej trafienia była w minucie 44. To wówczas Igor Mencnarowski nie wykorzystał pojedynku „oko w oko” z bramkarzem gości.

 

Po zmianie stron, i szeregu zmian w obu drużynach, znacznie lepiej prezentował się Orzeł. Testowani zawodnicy Spójni, którzy stanowili większość drużyny wówczas, mieli problem z nawiązaniem wyrównanej walki. Efekt? W 50. minucie Grzegorz Rzeszótko trafił na 2:0 po akcji sprawdzanego gracza. 10 minut później Seweryn Caputa zamienił na gola rzut karny, wywalczony przez testowanego gracza. W 80. minucie było już 4:0, a z bramki cieszył się zawodnik oznaczony jako testowany, po wcześniejszym rozmontowaniu defensywy Spójni. Gospodarze w końcówce pokusili się o trafienie honorowe. Sprawdzany przez Spójnię piłkarz zrobił pożytek z dogrania z rogu „16”.