- W zasadzie cieszę się, że udało nam się zebrać to spotkanie i dokończyć w "11". To, że nasza sytuacja kadrowa jest ciężka to zbyt łagodne określenie - przyznaje niepocieszony Sebastian Gruszfeld, trener LKS-u Bestwina, który dziś nie miał żadnego pola, jeśli chodzi o zmiany. 

 

Mimo wszystko początek spotkania był jednak dość udany dla drużyny z Bestwiny. Gospodarze szukali zagrożenia po stałych fragmentach i dwa razy bronowianie wychodzili z opresji obronną ręką. Z czasem jednak Rotuz wrzucił na wyższy "bieg". W 38. minucie sygnał do zdobycia bramki dał Marcin Zarychta, lecz w tej sytuacji zabrakło mu minimalnie szczęścia. 4 minuty później beniaminek dopiął swego, gdy Bartłomiej Feruga celnie przymierzył z 30. metrów. Nie bez winy przy tej bramce był golkiper z Bestwiny, który mógł zachować się zdecydowanie lepiej. 

 

 

Druga połowa rozpoczęła się dobrze dla LKS-u. W 63. minucie Jakub Krawczyk wykorzystał moment konsternacji w szeregach defensywy Rotuza, która domagała się faulu na jednym z zawodników beniaminka. - Gra się do gwizdka, jak mówi piłkarskie porzekadło. W pewnym momencie myśleliśmy, że ten mecz sam się wygra. Stracona bramka była dla nas ostrzegawczym sygnałem - mówi Jakub Kubica, opiekun zawodników z Bronowa. 

 

Końcówka meczu należała jednak do przyjezdnych, którzy skutecznie napierali na bramkę rywala. W 87. minucie Adrian Szczelina wykorzystał dogranie od Ferugi. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego wynik ustalił w Bestwinie doskonale znany Szymon Skęczek, który pewnie wyegzekwował rzut karny.