Może nie jednym tchem, ale to skoczowski Beskid najczęściej wskazywano w roli głównego faworyta rozgrywek bielskiej „okręgówki” w sezonie 2015/2016. Stąd efekt końcowy w postaci mistrzowskiej korony, co trudno uznać za element zaskakujący.

Beskid Skoczo Przez całą futbolową jesień, a następnie łącznie na przestrzeni 24. ligowych kolejek, ekipa ze Skoczowa nie znalazła żadnego pogromcy. Pewnym marszem Beskid zmierzał zatem po mistrzostwo „okręgówki” i IV-ligową promocję. Może i nie prezentował się nad wyraz efektownie, co wielu kibiców liderowi wytykało, ale przecież w piłce nożnej wrażenia „artystyczne” nie mają nadrzędnego znaczenia. Podopieczni Mirosława Szymury robili zwyczajnie swoje. Momentów zwątpień nie zabrakło, gdy wreszcie skoczowianie doznali dwóch porażek, z tego jednak nie potrafili skorzystać konkurenci. A w najważniejszym meczu sezonu, szlagierze w Dankowicach z Pasjonatem w 29. kolejce, piłkarze Beskidu stanęli na wysokości zadania. Ligę wygrali ledwie o „oczko”, lecz byłoby nieprawdopodobnym zbiegiem okoliczności, gdyby liderując niemal niezmiennie przez kilka miesięcy, oddali palmę pierwszeństwa tuż przed finałem.

Komentarzem trenera Mirosława Szymury podsumowujemy sezon 2015/2016 w odniesieniu do zespołu mistrza, ale nie tylko.

Ocena sezonu w wykonaniu własnego zespołu… – Zabrzmi to może nieskromnie, ale osiągnęliśmy na finiszu sukces, wieńcząc sezon udany, choć nie był łatwy. Kilka refleksji nasuwa mi się na zakończenie. Nie od dziś mówi się, że w sporcie i życiu potrzebne jest szczęście, czy Boża Opatrzność. Dla nas bardziej udana była pierwsza runda, w której zdobyliśmy 37 punktów, notując 11 zwycięstw i 4 remisy. Pytano mnie wielokrotnie dlaczego wiosna była słabsza, ale nie do końca było tak, że Beskid w rundzie rewanżowej prezentował się gorzej. Jesienią mieliśmy sporo piłkarskiego farta. Zdobywaliśmy decydujące bramki w doliczonym czasie gry, choćby w meczach z Koszarawą, Bestwiną, Pruchną. Wcale te gole nie musiały przecież wpadać. Szczęście było po naszej stronie i tak oto przezimowaliśmy z komfortem w fotelu lidera. W piłce często łatwiej jest gonić, niż uciekać. Graliśmy wiosną pod presją mówiąc wprost, że będziemy się bić o awans. Nie doszło zimą do wielkich wzmocnień, wrócił do nas Kamil Sornat, ale już powrót Marcina Jaworzyna po kontuzji nie udał się. Na boisku wiosną prezentowaliśmy się moim zdaniem nie gorzej od spotkań jesiennych. Negatywny był tylko mecz w Żywcu, gdzie nie pokazaliśmy zbyt wiele. Szczęście akurat trochę się od nas odwróciło, że przywołam tu potyczki z Kuźnią w Ustroniu, czy Leśną u siebie. To przełożyło się na mniejsze zdobycze punktowe. Wróciło w najbardziej odpowiednim momencie w Dankowicach, a z przebiegu całego sezonu nasz awans jest raczej całkowicie zasłużony.

Miroslaw Szymura Zawodnik, który zasłużył na wyróżnienie we własnym zespole, formacja, mocna strona drużyny… – Każdy się domyśla, że z grona zawodników Beskidu w pierwszej kolejności wymienić należy Łukasza Zaremskiego. Uznany został najlepszym zawodnikiem ligi, był naszym kapitanem, strzelił najwięcej goli. Samo przez się więc specjalne wyróżnienie dla niego. Ale nie obrazi się chyba, jeśli powiem, że bohaterów było kilku. Irek Trojanowski, prawdziwa ikona Beskidu. Sylwetką może i widać, że najlepsze lata ma za sobą, ale grał w minionym sezonie świetnie. Miał ogromy wpływ na zespół, był autorytetem dla kolegów z drużyny, a przy tym zawodnikiem umiejącym się podporządkować. Bardzo chciałbym jego osobę wyróżnić jako mocny punkt mistrzowskiej drużyny. Straciliśmy najmniej goli z wszystkich zespołów, zatem rola Zaremskiego i Trojanowskiego jest tu oczywista. Co do ofensywy, to mieliśmy problemy ze strzelaniem goli. Nie będę krytykował nikogo z tego powodu, bo wszyscy chcieli, może czasem aż za bardzo. Zostawiali mnóstwo zdrowia na boisku. Brawa dla nich za walkę i chęci.

Niespodzianka i rozczarowanie w odniesieniu do całej ligi… – Niespodzianek wskażę kilka. Wspomnę wpierw o drugiej rundzie zespołu z Czechowic. Nie chciałbym „słodzić” Marcinowi Biskupowi, z którym się przyjaźnimy, ale wiedziałem, że nie ma powodów do paniki mimo fatalnego startu MRKS-u. W stu procentach byłem przekonany, że ten zespół „odpali”. Zaskoczenie in plus to zespół z Leśnej, bo beniaminkom nigdy nie jest łatwo. Gdy awansowali sądziłem, że będą mieli kolosalne problemy z utrzymaniem, ale ogromna praca pod wodzą trenera Sebastiana Szymali, w połączeniu z wielkim zaangażowaniem, przyczyniły się do małego sukcesu tej drużyny. Kończąc temat niespodzianek nadmienię jeszcze o Góralu, który bardzo mi się podobał w naszym wiosennym meczu. Po degradacji z IV ligi zaliczył naprawdę przyzwoity sezon, a takie oczywiste wcale to nie było. Rozczarowanie? Nie chciałbym kopać leżącego, ale wielu trenerów wymienia w tym gronie Skałkę. Tu sytuacja trochę odwrotna do ekipy z Czechowic, bo Skałka dobrze zaczęła sezon i zanosiło się, że będzie rewelacją rozgrywek. Straciła później bramkarza Andrzeja Nowakowskiego, ale zimą pojawiły się transfery zawodników z nazwiskiem. Wydawało się, że będzie mocną drużyną, lecz tak się nie stało. Trudno to oceniać, gdy szukamy przyczyny. Nam jesienią Skałka odebrała punkty, tocząc wyrównaną walkę. Wiosną wygraliśmy 5:0, co wiele mówi. Być może trochę zespół spoczął na laurach, gdy nie miał już przed sobą żadnego konkretnego celu. Złego słowa nie powiem natomiast na Sołę Kobiernice, bo po zmianie trenera próbowała się pozbierać, a o motywację było tam bardzo, bardzo ciężko. Spadła „z hukiem”, ale do końca nie odpuszczała. Postawa sportowa Soły zasłużyła na wyróżnienie. Na więcej było stać Maksymilian Cisiec, który ma jeszcze nadzieję, że jednak się utrzyma.

Statystyki i ciekawostki:

  • Bilans: 62 punkty – 17 zwycięstw, 11 remisów, 2 porażki
  • Bilans dom/wyjazd: 32 punkty – 9 zwycięstw, 5 remisów, 1 porażka/30 punktów – 8 zwycięstw, 6 remisów, 1 porażka
  • Bilans jesień/wiosna: 37 punktów – 11 zwycięstw, 4 remisy, 0 porażek/25 punktów – 6 zwycięstw, 7 remisów, 2 porażki
  • Bilans bramkowy: 67:27 – bilans dom/wyjazd: 38:17/29:10
  • Najlepszy strzelec: Łukasz Zaremski (15 goli)
  • Najwyższe zwycięstwo: 6:0 z Sołą Kobiernice (dom)
  • Najwyższa porażka: 0:1 z Koszarawą Żywiec (wyjazd), 2:3 z MRKS Czechowice-Dziedzice (dom)