Żadna z drużyn żywiecko-skoczowskiej „okręgówki” nie lubi mierzyć się z Sołą na stadionie przy ulicy Polnej w Rajczy. Zawodnicy Beskidu, którym przyszło tam z gospodarzami rywalizować we wtorkowe popołudnie, mieli jeszcze trudniejsze zadanie, albowiem każda strata punktów wiązać się mogła z przekreśleniem szans na mistrzostwo. Jak uczy historia rozgrywek Soła niejednokrotnie nie grając o awans potrafiła pokrzyżować szyki faworytom...

 

Choć inicjatywę przejęli goście i w 8. minucie Andrzej Nowakowski skutecznie sparował piłkę po uderzeniu Damiana Szczęsnego, to miejscowi nie mieli zamiaru się bronić. Czarny scenariusz dla przyjezdnych, jak mogło się jeszcze wtedy wydawać, zaczął kreślić się w 18. minucie Mateusz Balcarek strzałem głową wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Beskid nie załamał się początkowym niepowodzeniem i przystąpił do ataków. O ile z rzutu wolnego w 25. minucie Cezaremu Ferfeckiemu wyrównać się nie udało, o tyle zrobił to Adrian Sikora. Kwadrans po utracie gola skutecznym dryblingiem rywali ograł Jakub Małkowski, a następnie dograł do swojego kolegi z drużyny. Na prowadzenie goście wyszli po dobrze rozegranym stałym fragmencie. Strzelec gola wyrównującego dograł do Ferfeckiego, a ten nie dał szans bramkarzowi Soły na skuteczną interwencję.

 

Po zmianie stron goście potwierdzili swoją przewagę. Kolejną asystą popisał się Sikora, a swojego gola zdobył Marcin Jaworzyn. Gospodarze próbowali odpowiedzieć, ale ich starania nie przynosiły żadnych efektów. W 60. minucie, na raty, bo po odbiciu piłki przez defensora Soły, skutecznie futbolówkę do bramki dobił Krzysztof Surawski. Na przestrzeni kolejnych kilku minut 2 okazje miał Jaworzyn. Premierową próbę obronił Nowakowski, ale w 68. minucie nie miał już szans na skuteczną interwencję, ze względu na fakt, że strzelec gola mierzył do pustej bramki. Duża w tym zasługa Sikory, który mimo znalezienia się w sytuacji sam na sam po podaniu Antoniego Krzaka, dogrywał do Jaworzyna, kompletując swoisty hat-trick asyst w tym meczu.

 

Chwała drużynie, bo wywieźć tak dobry wynik z tak ciężkiego terenu, to naprawdę duża sztuka. Muszę przyznać, że jestem usatysfakcjonowany. Mam tu na myśli zarówno dzisiejszy mecz, a także pracę moich zawodników, którą wykonali na przestrzeni całej rundy. Mimo intensywności i dużej ilości meczów gramy dobrze, co potwierdziliśmy z głównymi rywalami, a także w pozostałych konfrontacjach rundy wiosennej, gdzie zanotowaliśmy same wygrane i tylko 1 remis – powiedział po spotkaniu Bartosz Woźniak, szkoleniowiec Beskidu.