Czy to powiew optymizmu i faktyczne przełamanie "Górali"? A może jednak należy w pierwszej kolejności zwrócić uwagę na to, że podejmowali dziś na swoim boisku zespół zamykający II-ligową stawkę? Optymiści - wieścić będą progres, pesymiści - wygraną choć wyczekiwaną, to i obowiązkową z perspektywy oceny potencjału. A jak było w piątkowy wieczór?

Podbeskidzie wygrało zasłużenie, co do tego wątpliwości nie ma żadnych. Już w 3. minucie gospodarze mogli prowadzić, ale uderzenie Marcina Biernata odbiło się od słupka. Niebawem defensywie Skry urwał się Lucjan Klisiewicz, ale jeden z obrońców w porę go powstrzymał. Ofensywa nie ustawała. 10. minuta to próba, jaką wykonał Matej Mršić. Efektem finalnym... słupek. Kibice Podbeskidzia mogli drżeć, że ich ulubieńcy znów marnują sporo szans, ale w 29. minucie fetowali przełamanie. W bramkową akcję "zamieszani" byli odbierający piłkę Michał Bednarski i przytomnie podający Radosław Zając. Pewny strzał lewą nogą Linusa Rönnberga otworzył rezultat.

Kolejny kwadrans - końcowe minuty premierowej części oraz wstęp drugiej - to niezłe okazje Skry, aby wyrównać. Zwłaszcza wspomnieć wypada o strzale Mateusza Winciersza z rzutu wolnego, sparowanym przez Konrada Forenca. W 55. minucie Bartosz Bieroński pomknął w kierunku "świątyni" częstochowian i choć sytuacja była wymarzona, to piłka minęła cel. Podbeskidzie tego meczu przegrać jednak nie mogło. W 67. minucie z rzutu wolnego precyzyjną wrzutkę wykonał Marcel Misztal, a główka Klisiewicza sprawiła, że nikt już nie miał wątpliwości odnośnie losów spotkania 6. kolejki. Bielszczanie swój dorobek jeszcze w 77. minucie poprawili, w czym dopomógł notujący "swojaka" po strzale Misztala z dystansu Hubert Sadowski.