Nie mieli tu po niemal godzinie meczu zbyt wielu powodów do optymizmu. W premierowym secie gospodarze byli wyraźnie lepsi, nie wypuszczając bielszczan poza granicę 20. punktu, a odskakując już przy stanie 10:6, gdy skutecznie zaatakował Łukasz Lubaczewski. W kolejnym walki było więcej, BBTS prowadził m.in. 15:12 po asie serwisowym Tomasza Piotrowskiego, ale efekt okazał się taki sam. I to mimo, iż po błędzie środkowego Arkadiusza Olczyka to goście mieli jako pierwsi piłkę setową. Gwardia triumfowała na przewagi 26:24 po zbiciu Olega Krikuna w aut.

Dopiero przy komfortowym zapasie wrocławski zespół nadmiernie rozluźnił się. Niemal natychmiast podopieczni Pawła Gradowskiego poprawili grę, dobrze spisywali się w zagrywce i ataku, by przedłużyć spotkanie. Partia czwarta toczyła się pod kontrolą bielszczan, którzy od startu do finiszu, m.in. wobec świetnej postawy zmiennika Bartosza Firszta, mieli w zapasie kilka punktów (6:2, 12:8, 16:11, 21:16). Siatkarze BBTS-u zachowali również więcej spokoju w końcówce, doprowadzając do podziału zdobyczy.

Więcej ich zgarnęli ostatecznie zawodnicy z Wrocławia, zapobiegając rewanżowi bielszczan za porażkę z poprzedniej rundy rozgrywek. Przy zmianie stron w wyrównanym secie to gospodarze po "czapie" na Firszcie prowadzili 8:7, by za sprawą sprytnego obicia bloku przez Macieja Naliwajko odskoczyć na 10:8. Gros piłek "pod ciśnieniem" rozgrywający Jarosław Macionczyk kierował do Krikuna, ten też doprowadził do remisu 11:11, ale i... zakończenia spotkania po zbiciu poza pole gry.

Gwardia Wrocław – BBTS Bielsko-Biała 3:2 (25:19, 26:24, 16:25, 21:25, 15:13)

BBTS:
Macionczyk, Krikun, Buniak, Piotrowski, Cedzyński, Suchacki, Koziura (libero) oraz Firszt, Nowak, Oniszk, Adamczyk
Trener: Gradowski