A tych w Zebrzydowicach próżno szukać od połowy kwietnia. Wówczas Spójnia zanotowała ostatnie zwycięstwo ligowe, ogrywając u siebie Maksymiliana Cisiec 2:1. W minionej kolejce pojechała po przełamanie i punkty do Wilkowic, ale tu miejscowemu beniaminkowi uległa aż 1:4. – Sprezentowaliśmy rywalowi gole w pierwszej połowie i choć w przerwie mobilizowaliśmy się, to wcześniejsze zdarzenia były decydujące – opowiada szkoleniowiec Michał Kurzeja. – Po przerwie atakowaliśmy, ale brakowało nam zimnej krwi. Cóż więc z tego, że przeważaliśmy wyraźnie, skoro zapomnieliśmy o „tyłach” i daliśmy się skarcić – wyjaśnia nasz rozmówca.

Aktualny dorobek zebrzydowiczan to 19 punktów. Po „oczku” mniej zgromadziły ekipy z Pietrzykowic i Leśnej. Te jednak w 28. kolejce zagrają bezpośrednio ze sobą, poza tym terminarz Borów – z konfrontacją z „rozdającą” łupy drużyną Maksymiliana – wydaje się łatwiejszy. Liczba spadkowiczów natomiast wciąż się waha. – Musimy się bić dalej, ale widmo degradacji niebezpiecznie jest nam coraz bliższe. Nie ma dla nas usprawiedliwienia, bo przegrywamy mecze, których nie powinniśmy – mówi zasmucony Kurzeja.

Trener swój zespół zmotywować musi szczególnie na najbliższe starcie z Błyskawicą Drogomyśl. Później bowiem Spójnię czekają wyjazdy do Żabnicy i Żywca oraz domowa batalia z liderem z Ustronia.