W krótkim secie premierowym zespoły BBTS-u i Indykpolu dzieliła przepaść. Gospodarze nijak nie potrafili powstrzymać pewnych ataków olsztynian, będących następstwem świetnych rozegrań Pawła Woickiego. Wspomnieć należy, że sam atakujący Jan Hadrava punktów zdobył 8, a przyjmujący Tomas Rousseaux dołożył nieco mniej, bo 5, lecz przy 100-procentowej skuteczności wykonanych prób. Cała drużyna osiągnęła w kluczowym elemencie wskaźnik na poziomie 75 proc.

Cóż z tego, że w drugiej partii podopieczni Pawła Gradowskiego prowadzili już 9:3, skoro całość zaliczki roztrwonili w końcówce. Od stanu 22:21 dla BBTS-u wszystkie akcje wygrali goście, w tym trzy ostatnie z rzędu blokami Daniela Plińskiego i Mateusza Kańczoka. W niepamięć poszły wówczas niezłe zmiany, jakie bielskim skrzydłowym dali w owej partii Oleg Krikun i Wiaczesław Tarasow.

Przywołany Rosjanin miał swój dzień i na dobre rozszalał się w trzecim secie. Za sprawą Tarasowa z zaliczki 9:7 ekipy z Olsztyna zrobiło się 13:9 na korzyść bielszczan, m.in. dzięki efektownym blokom i atakom skrzydłowego. A ponieważ podopieczni trenera Roberto Santillego wyraźnie stracili płynność w grze nie było mowy o doprowadzeniu do powtórki z poprzedniej partii.

Wszystko wróciło do normy, czyli urzeczywistnienia się na parkiecie dużej różnicy pomiędzy sobotnimi konkurentami, po krótkiej pauzie. Siatkarze Indykpolu AZS odskoczyli miejscowym na 12:6, trzymając bezradny i popełniający błędy bielski zespół w szachu. I właśnie brak argumentów na przeciwko innych uczestników Plus Ligi coraz wyraźniej (i nieuchronnie?) spycha BBTS w kierunku I ligi. Dziś nie pomogło 18 "oczek" Tarasowa oraz po 14 BartoszówJaneczka oraz Cedzyńskiego.

BBTS Bielsko-Biała – Indykpol AZS Olsztyn 1:3 (15:25, 22:25, 25:17, 15:25)

BBTS:
Bucki, Łukasik, Gaca, Peacock, Cedzyński, Janeczek, Marek (libero) oraz Jaglarski (libero), Tarasow, Siek, Krikun, Maciończyk
Trener: Gradowski