Spotkanie poprzedziła minuta ciszy. Dziś klub z Bielska-Białej podał informację o śmierci najstarszego kibica Podbeskidzia, Kazimierza Kiszczaka, który w tym roku skończyłby 98 lat. Do samego starcia Górale przystąpili z kilkoma absencjami. W kadrze zabrakło m.in. Maksymiliana Sitka, Gergő Kocsisa, Serhija Miakuszko czy Milana Rundicia. W podstawowym składzie zadebiutował z kolei Bartłomiej Kręcichwost. 

 

 

Przez pierwsze 20 minut bielszczanie dłużej utrzymywali się przy piłce (52%-48%). Czy to w jakikolwiek sposób przełożyło się na jakość ich gry lub stwarzanie sobie sytuacji bramkowych? Absolutnie nie. Optyczna przewaga nic Góralom nie dała. Po wspomnianym fragmencie gry do głosu zaczęli jednak Portowcy, lecz kiedy ci wrzucili wyższy "bieg", rozpoczęły się kłopoty gospodarzy. 

 

W 33. minucie wynik spotkania otworzył Kacper Kozłowski, który w ostatnich tygodniach zadebiutował w reprezentacji Polski. Młody zawodnik otrzymał dogranie z lewej flanki od Michała Kucharczyka i zupełnie niepilnowany ulokował piłkę w siatce. Było dla niego to premierowe trafienie w rozgrywkach ekstraklasy. W tej sytuacji karygodny błąd popełnił Łukasz Sierpina, który był spóźniony niczym pociągi w Polsce. Do przerwy nic już ciekawego się nie wydarzyło pod jedną, jak i drugą bramką, choć na uwagę zasługują dośrodkowania Sierpiny. Te były pierwszej klasy... wspomnianych pociągów. 

 

Na drugą połowę obie ekipy wyszły bez zmian, ale wciąż więcej animuszu było w grze Pogoni. W 60. minucie sędzia po wcześniejszej analizie VAR podyktował rzut karny za faul debiutującego w podstawowym składzie Kręcichwosta. Z 11. metrów nie omieszkał trafić do celu Sebastian Kowalczyk. 

 

Kilka minut później mogło być 3:0 dla gości. Kucharczyk prostopadłym podaniem znalazł Kozłowskiego, lecz ten przegrał pojedynek z Michalem Peskoviciem. Golkiper był najjaśniejszą postacią w szeregach słabego dziś Podbeskidzia. W kolejnych fragmentach starcia kilka razy jeszcze uratował swój zespół przed stratą bramki. Górale w końcówce meczu mieli okazje, aby pokusić się o trafienie honorowe, jednak próby Marko RoginiciaMichała Rzuchowskiego nie przyniosły szczęśliwego zakończenia.