Na wstępie odnotować należy, że „rekordzistki” wcale z krakowskim zespołem przegrać nie musiały. I to ocena wynikająca z przebiegu meczu. – Wynikiem końcowym jestem rozczarowany. Od początku spotkania oba zespoły mocno pilnowały przede wszystkim dostępu do swojej bramki, a gdy wszyscy czekali na ostatni gwizdek pierwszej części spotkania, straciliśmy bramkę. Uważam, że UJ postawił nam trudne warunki gry, a na domiar złego my popełniliśmy proste, kosztowne błędy. Mimo tego szukaliśmy okazji do zdobycia goli i kilkukrotnie ta sztuka nam się udała. Wierzyłem, że po trafieniu kontaktowym odwrócimy jeszcze losy spotkania, jednak precyzyjnie wykonany rzut wolny zamknął losy potyczki – tłumaczy Mateusz Żebrowski w podsumowaniu wyjazdowego występu bielszczanek na łamach klubowej strony.

Przyjezdne tylko w 62. minucie spotkania wykazały się skutecznością w ofensywie. Klaudia Olejniczak uwolniła się spod opieki rywalek, po czym główkowała nie do obrony. Co ciekawe, zawodniczka Rekordu skopiowała wyczyn Magdaleny Dragunowicz z 58. minuty, kiedy KS UJ „odjechał” beniaminkowi Ekstraligi na dystans 2 bramek. Wcześniej, dokładnie w 4. minucie dołożonego czasu gry do premierowej odsłony, efekt pożądany dla prowadzenia krakowianek osiągnęła Anna Zapała, która najszybciej dopadła do futbolówki wybitej przez gospodynie z własnej połowy. Kiedy zaś w 72. minucie znakomitym strzałem z rzutu wolnego z okolic 30. metrów popisała się Karolina Gec, ponownie różnica w rezultacie była znacząca, a trafienie to zarazem ustaliło wynik meczu na 3:1 dla „Jagiellonek”.

Z perspektywy Rekordu żałować wypada kilku niezłych okazji strzeleckich, które nie doczekały się wykończenia. W 11. minucie groźnie z rzutu wolnego uderzała Roksana Gulec, po stałych fragmentach czujność bramkarki KS UJ sprawdzała Agnieszka Glinka, a w 48. minucie z rzutu wolnego w poprzeczkę wcelowała Gulec. Sama końcówka to dogodna szansa Nicole Jendrzejczyk, która nieznacznie się pomyliła.