- Odczuwamy niedosyt po tym meczu, wszak dwukrotnie prowadziliśmy i byliśmy blisko zwycięstwa. Rywal z zimną krwią wykorzystał jednak na nasze błędy - przekonuje w rozmowie z naszym portalem trener Spójni, Grzegorz Łukasik. 

 

Pierwsze 30 minut spotkanie przebiegły bez większych "fajerwerków". Żadna ze stron nie postawiła odważnie na grę w ofensywie, a raczej obie ekipy badały swój potencjał. Wreszcie jednak gospodarze postanowili odmienić ten stan rzeczy. W 36. minucie Piotr Pastuszak dał ekipie z Zebrzydowic prowadzenie, finalizując ciekawą, kombinacyjną akcję. Spójnia nie schodziła jednak do szatni w dobrych nastrojach. Tuż przed przerwą wynik meczu wyrównał Adrian Duraj, który z zimną krwią wykorzystał błąd defensora miejscowych. 

 

Reakcja zebrzydowiczan była jednak właściwa, choć trochę czasu musiało minąć, aby nadeszła. W 60. minucie Dariusz Potrząsaj na gola zamienił rzut rożny. Chwil kilka później Spójnia miała "piłkę meczową", by zamknąć to spotkanie, lecz P. Pastuszak jedynie trafił w poprzeczkę. To zemściło się w 85. minucie, gdy Gabriel Duraj pięknym uderzeniem ustalił wynik na 2:2 po dobrym przejęciu piłki na 20. metrze.

 

Bory tym samym nie wykorzystały potknięcia Błyskawicy, gdyż przy ewentualnej wygranej ze Spójnią podopieczni Sebastiana Gierata mogli zrównać się punktami z liderem. Trzeba jednak zaznaczyć, iż końcowy wynik jest w sporej mierze zasługą wysokiej formy bramkarza Spójni, Radosława Kalisza, który wielokrotnie - w sposób spektakularny - ratował swój zespół przed stratą bramki, wszak pietrzykowiczanie mieli w tym meczu znacznie więcej okazji od gospodarzy. - Po pucharowym meczu mieliśmy swoje problemy kadrowe. Szczególnie musieliśmy "przebudować" defensywę. Jestem jednak zadowolony z postawy zawodników, bo zagraliśmy piłkarsko dobry mecz. Gratulacje dla bramkarza Spójni, który miał "dzień konia" - powiedział nam po meczu Gierat.