Odważnie w ofensywie chcieli zacząć mecz z Iskrą piłkarze bialskiej Stali, wykorzystując fakt, iż zespół z Pszczyny miał na początku problemy z adaptacją do sztucznego boiska “na Górce”. W 6. minucie “kąśliwie” z rzutu wolnego uderzał Dariusz Łoś, a chwilę później Kamil Dokudowiec podawał na czystą pozycję do Matvei’a Yevtychenko, jednak w ostatniej chwili dobrze interweniował obrońca Iskry. 

 

Jak się zwykło mówić, do trzech razy sztuka. W 17. minucie Dokudowiec dynamicznie pognał na skrzydle. Jego uderzenie obronił golkiper gości, lecz wobec dobitki Yevtyschenki był bezradny. Młody Ukrainiec nie zamierzał na tym poprzestać i w 24. minucie dołożył kolejne trafienie - tym razem “na poświęceniu” wykorzystując sytuację sam na sam. Chwila dekoncentracji wystarczyła jednak, aby Iskra zdobyła bramkę kontaktową w 34. minucie po rzucie rożnym. 

 

Jeśli chodzi o wynik, zrobiło się ciekawie. Jeśli chodzi o wydarzenia na boisku, niekoniecznie. Iskra w swoich ofensywnych poczynaniach była dość chaotyczna i niemrawa. BKS natomiast kontrolował przebieg meczu, nie chcąc odsłonić się na niepotrzebną kontrę rywala. Po stronie prób bialskiej Stali warto odnotować groźny strzał Mykoli Markova i sytuację jeden na jeden Karola Lewandowskiego. “Lewy” przelobował bramkarza, jednak w ostatniej chwili defensor Iskry zbił piłkę na poprzeczkę. 

 

Emocje pojawiły się dopiero w samej końcówce. W 79. minucie Iskra znów skarciła BKS za bierność w obronie. Tym razem po dograniu z rzutu wolnego i niepewnym wyjściu z bramki Jana Syca. 120 sekund później golkiper Iskry popisał się dobrą interwencją przy uderzeniu Pawła Kozioła ze stojącej piłki. Napędzeni pszczynianie w 88. minucie zdobyli trzecią bramkę, po pięknym uderzeniu z rogu “16”. 

 

Wydawało się, że mecz zakończy się wygraną Iskry. W ostatniej akcji doszło jednak do czegoś spektakularnego. Bramkarz BKS-u, J. Syc głową zamknął dośrodkowanie z rzutu rożnego, dając punkt bialskiej Stali.