Wspomniane nastroje uległy zmianie po końcowym gwizdku arbitra. Jeśli chodzi o sam przebieg meczu, na pewno kibice nie mogli narzekać na nudę. Rotuz od początku postawił na ofensywny wariant, co zaowocowało kilkoma niezłymi okazjami. Wśród zawodników, którzy mogli otworzyć wynik meczu wymienić należy Rafała Adamczyka, Bartłomieja Ferugę oraz Kacpra Wiznera. Niewykorzystane okazje mogły się zemścić na ekipie z Bronowa, gdyby nie świetna interwencja Adriana Granatowskiego, który wygrał pojedynek sam na sam z Wojciechem Wilczkiem. 

 

W końcu jednak widzowie doczekali się bramkowych łupów. Z przymrużeniem oka, pierwszą bramkę dla Rotuza w 34. minucie zdobył B. Feruga... Bartłomiejem Bieńko. Na odpowiedź LKS-u długo czekać nie trzeba było. 3 minuty później Wilczek zachował zimną krew w sytuacji "oko w oko" z golkiperem Rotuza po złym wybiciu Olafa Tańskiego. 

 

Taki przebieg pierwszej połowy zapowiadał wyrównane kolejne trzy kwadranse. Sporo jednak zmieniła czerwona kartka otrzymana przez zawodnika LKS-u Macieja Kosmatego. Rotuz wykorzystał grę w przewadze i dołożył kolejne dwie bramki. Wpierw Robert Wieczorek rozmontował defensywę bestwinian i z ostrego kąta przelobował bramkarza LKS-u, a w 87. minucie Konrad Dzida głową skierował piłkę do siatki. Gospodarze meczu mogli pokusić się o zredukowanie rozmiarów porażki. Rzut karny, podyktowany za faul Konrada Kowaliczka, wybronił Patrykowi Wentlandowi Granatowski.