Po raz pierwszy w Wielką Sobotę futbolówka wylądowała w bramce LKS-u Tworków w 10. minucie – to za sprawą strzału Damiana Chmiela. Ale 120. sekund później tak wesoło gościom nie było, bo Sebastian Zając interwencję poza polem karnym i przerwanie akcji rywala faulem przypłacił czerwoną kartkę. Osłabienie nijak nie wpłynęło na bielszczan demobilizująco. Dowód tego najlepszy to podwyższenie prowadzenia w 39. minucie. Rzut karny wykorzystał Sylwester Lusiusz, który wcześniej został powstrzymany w „16” wbrew przepisom.

– Mimo osłabienia utrzymywaliśmy się przy piłce i to był klucz do kontrolowania meczu. Boisko było wymagające i często w takich okolicznościach mogą pojawić się kłopoty, ale my ich uniknęliśmy – stwierdza trener rezerw Podbeskidzia Marek Sokołowski, którego podopieczni dobrą dziś dyspozycję zdołali potwierdzić po przerwie.

O „zabicie” emocji goście postarali się w 58. minucie. Michał Stempniewicz dojrzał Filipa Piecucha, ten zagrał wzdłuż bramki, czym sprokurował błąd jednego z obrońców LKS-u. Faworyt meczu ani myślał zwalniać tempa. Gola zdobył wprawdzie tylko w 86. minucie po strzale Maksymiliana Biskupa, lecz wcześniej „Górale” intensywnie na bramkę rywala nacierali. Z sytuacji do odnotowania choćby uderzenia Michała Studnickiego, które omal nie przyniosły młodemu zawodnikowi powodzenia.