Prezes LKS-u Bestwina Tomasz Miroski był jednym z nielicznych opowiadających się za sprostaniem wymogom formalnym. – Chyba jako jedyni tak naprawdę z grupy mistrzowskiej chcieliśmy grać, ale nie mieliśmy w tym wsparcia praktycznie żadnego. Staraliśmy się szukać rozwiązania, a nie przeszkód. Szkoda, bo kluby mają pozatrudnianych trenerów, piłkarze i tak zarabiają jakieś grosze, więc można było to wszystko uregulować. Wystarczyły do tego choćby symboliczne stypendia – przyznaje z rozczarowaniem sternik klubu z Bestwiny.
 



Dodaje, że podobną wolę jak najszybszego powrotu na boisko wyrazili sami piłkarze LKS-u, a zorganizowanie owego na wzór zmagań szczebla IV-ligowego było możliwe. Brak jednomyślności będzie niósł za sobą określone konsekwencje. Rozegranie wszystkich planowanych 14 kolejek grupy mistrzowskiej wydaje się w obecnej sytuacji mało realne. – Nie wiemy tak naprawdę, czy gra w „okręgówce” będzie możliwa nawet w maju, bo obostrzenia, które wstrzymują nas aktualnie mogą zostać przedłużone. Stoję na stanowisku, że trzeba dążyć do normalności, a sport na świeżym powietrzu w niczym w obecnej sytuacji nie zaszkodziłby – zauważa Miroski.