Całe spotkanie najlepszym przykładem na potwierdzenie słynnego piłkarskiego porzekadła „pierwsza bramka ustawiła mecz”. Zdobyli ją gospodarze już w 3. minucie. Aleksander Moroń zagrał prostopadle do Kajetana Lacha, który pewnie pokonał Mateusza Piętkę. Zespół Seweryna Caputy mógł pójść za ciosem, ale w 12. minucie po zagraniu strzelca gola wzdłuż bramki na 5. metrze z piłką minął się Filip Kupczak. Goście otrząsnęli się po kwadransie i przejęli inicjatywę, uparcie dążąc do zdobycia gola. W 20. minucie do siatki trafił Patryk Teter, ale bramka nie została uznana, ponieważ zdaniem arbitra w czasie trwania akcji Karol Rozmus dopuścił się przewinienia względem zawodnika gospodarzy. Próbował także Dariusz Piwowarczyk, który przyjął piłkę na 16. metrze, lecz w dogodnej sytuacji przeniósł piłkę nad poprzeczką. LKS nastawił się na grę z kontry, która miała przynieść sukces w postaci drugiego gola, a okazja nadarzyła się w 26. minucie, gdy Moroń minął rywali i z 9. metra uderzył o wiele za lekko, by podwyższyć na 2:0.

 

 

W drugiej połowie spotkania goście z uporem dążyli do wyrównania. Posiadali piłkę przez lwią część gry, oddawali wiele strzałów, próbowali dośrodkowań, a licznik wskazujący wykonywane rzuty rożne zatrzymał się na ponad... 20 kornerach. Okazję do strzelenia bramki mieli Teter, 2-krotnie próbował niezmordowany w swoich dryblingach Arsenii Krysko czy wprowadzeni na murawę z ławki Przemysław KręcichwostMarcin Łuka. Jednak ich próby okazywały się niecelne, kończyły na obrońcach drużyny gospodarzy lub w rękawicach Radosława Pietrasika. Gdy piłka wpadła już do bramki miejscowych, sędzia asystent podniósł chorągiewkę sygnalizując pozycję spaloną zawodnika Muńcoła. Decyzja była jednak trafna i nie wzbudziła żadnych protestów. W końcówce okazję do podwyższenia rezultatu miał obrońca zespołu z Leśnej Maksymilian Gowin, ale źle trafił w piłkę, która minęła bramkę gości.

 

- Wynik zdeterminował naszą grę. Strzeliliśmy bramkę na samym początku spotkania i mieliśmy mecz pod kontrolą do 15. minuty. Wtedy cofnęliśmy się niżej i czekaliśmy na swoje okazje w kontrataku. Nie mieliśmy powodu, żeby podkręcać tempo. Owszem, przyjezdni mieli przewagę, ale nic z niej nie wyniknęło. Zdecydowanie częściej byli przy piłce, oddawali masę strzałów, ale żaden z nich nie znalazł drogi do naszej bramki. Mieli też bardzo dużo rzutów rożnych, optycznie wyglądali na drużynę lepszą. Najważniejsze, że 3 punkty zostały w Leśnej - powiedział po spotkaniu Piotr Raczek, prezes LKS Leśna.

 

- Nie wiem, jak mogliśmy nie wygrać tego meczu. Nadal to do mnie nie dociera - podsumował z kolei Szymon Kopiec, kierownik drużyny gości.