Wyczekiwana od 10 września wygrana podopiecznych trenera Wojciecha Białka ziściła się w konfrontacji z Unią Racibórz. To akurat, mając na uwadze nawet niemoc czechowiczan, żadna niespodzianka. Zmierzyli się wszak z przeciwnikiem zamykającym stawkę IV ligi śląskiej, grupy 2. Musieli zarazem piłkarze MRKS-u sporo się natrudzić, aby cel wreszcie osiągnąć.
 


Gospodarze od początku atakowali, ale próby zaczepne nie były skuteczne. W 10. minucie Paweł Kozioł dośrodkował z rzutu wolnego, a główkujący Wojciech Padło nieznacznie się pomylił. Niebawem zza „16” golkipera Unii „zatrudnić” usiłował Tomasz Dzida, lecz w sukurs przyszli mu blokujący ową próbę obrońcy. W 20. minucie uderzał dla odmiany Adam Matusz, ale piłka minęła słupek. Bramkarz raciborzan Daniel Szyra stanął zaś na wysokości zadania w 25. minucie, broniąc zarówno strzał Jakuba Raszki, jak i dobitkę Dzidy. Z dystansu po upływie 2 kwadransów próbował również Kamil Jonkisz. Efekt? Podobny, jak przy sytuacjach wcześniej wymienionych.

Scenariusz gry po przerwie także przebiegał pod dyktando MRKS-u. Na odnotowanie zasługują m.in. uderzenia Damiana Zajączkowskiego, Raszki oraz Kozioła, które jednakowoż wybornie bronił Szyra. Głową w mur czechowiczanie bili aż do 79. minuty. Prostopadłym podanie Kozioł wyprowadził na czystą pozycję Raszkę, a ten wreszcie znalazł patent na raptem 15-letniego bramkarza zespołu z Raciborza. Ciężko wywalczoną zaliczkę MRKS zachował, a radosne przełamanie zaburzyły urazy, z jakimi murawę opuścili Dzida i Marek Jonda.