Żeńska drużyna piłkarska działająca pod szyldem Borów Pietrzykowice istnieje od 2015 roku. W tym sezonie zespół występuje na szczeblu IV ligi śląskiej - kończąc jesienną rywalizację na 6 pozycji. - Pomysłodawcami tej drużyny były dziewczyny, które regularnie występują w Pietrzykowicach. Na początku była to zbieranina kilku dziewczyn chcących poznać piłkę nożną. Z racji, że jedna z aktywnych piłkarek to moja siostra, udało nam się nawiązać szybką współpracę i przeprowadzić pierwsze treningi - mówi nam Daniel Grabski, trener oraz założyciel sekcji kobiecej w Pietrzykowicach. 
 
Jak sam podkreśla, żeński futbol jest wyjątkowy. - Nazywam go piękniejszą stroną futbolu, bo o ile nie zobaczymy w meczach piłkarskich pięknych dryblingów, dynamicznych akcji czy niekonwencjonalnych zagrań, o tyle każdy mecz kobiecej piłki to akt wielkiego poświęcenia tych dziewczyn - walki, ambicji i pasji. Przede wszystkim, aż do praktycznie najwyższego poziomu rozgrywkowego robią to zupełnie za darmo i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze - zaznacza. 
 
Po 5 latach Daniel Grabski zdecydował się zrezygnować z funkcji trenera Borów. Nie była to dla niego łatwa decyzja, lecz jego zdaniem potrzebna. - Zakończyłem piękną przygodę z dziewczynami w Pietrzykowicach, ponieważ okres, który tutaj spędziłem trwał aż 5 lat. Uważam, że to sporo. Te dziewczyny stać na wielkie rzeczy, ale potrzebują zmiany. Postanowiłem, że nowy trener wniesie do zespołu nową energię i wyciśnie z dziewczyn jeszcze wiecej - zdradził nasz rozmówca. 

 
Dla wielu zawodniczek Grabski był nie tylko trenerem, ale też sportowym ojcem, od którego uczyły się piłkarskiego rzemiosła. - Niektórzy twierdzą, że mężczyzna nie powinien być trenerem kobiecej drużyny. Ale ja jestem zupełnie innego zdania. Trener Grabski ze swoimi obowiązkami radził sobie 100-procentowo. Umiał z nami porozmawiać, coś wyjaśnić i nam pomóc. Nikt przy nim nie mógł się poczuć gorszy. Traktował wszystkich równo - mówi piłkarka Martyna Dudys. - Oprócz Cristiano Ronaldo, Daniel Grabski jest moim idolem (uśmiech). Bardzo pracowity. Nigdy nie pokazał zwątpienia w ten zespół. Wspierał nas mentalnie w trudnych chwilach, jak prawdziwy przyjaciel - dodaje jedna z najstarszych stażem zawodniczka Borów.
 
- Dołączyłam do drużyny dość przypadkowo. Moje koleżanki chodziły pograć w piłkę i zdecydowałam się pójść z nimi. Spodobało mi się. Było to 4 lata temu. I pomimo, że rozbieżności wiekowe w zespole były spore, to treningi były fajne, a atmosfera i zabawa bardzo dobre. Dlatego zostałam - obrazuje 18-latka. 

 
Póki co wciąż nie wiadomo, kto zostaniem nowym szkoleniowcem ekipy z Pietrzykowic. Tymczasem drużyna już nie może doczekać się rywalizacji w rundzie wiosennej. - Do treningów mobilizuje mnie chęć wygrywania. Wiem, że bez treningów nie będziemy się rozwijać. Dotychczas trenowałyśmy 2-3 razy w tygodniu. Kiedyś była u nas większa frekwencja - na zajęciach pojawiało się nawet 20 zawodniczek. Teraz jest troszkę skromniej - zauważa Dudys, która w piłkę planuje grać jak najdłużej. - Moim marzeniem jest wystąpić na dużym, prestiżowym stadionie i grać w wyższej lidze. Chciałabym, aby moja przyszłość wiązała się ze sportem, choć wiem, że tylko nieliczne dziewczyny mogą się z piłki utrzymać. Planuję iść na studia - kierunek AWF. Zobaczymy jak wszystko się ułoży - słyszymy. 
 
Kobieca piłka nożna w Polsce, w przeciwieństwie do męskiego wydania, to wciąż dla wielu małoatrakcyjny kierunek. Z biegiem lat jednak coraz więcej ludzi zaczyna się żeńskim futbolem interesować. - Kobiety w dalszym ciągu przez wielu uznawane są za osoby, które grać w piłkę nie powinny. Jesteśmy w tym kontekście mniej szanowane. Tymczasem wydaje mi się, że dziewczyny są bardziej zaangażowane. Gramy dla piłki z czystej pasji, a nie dla pieniędzy. Robimy to, co kochamy - podsumowała Dudys, która w Borach występuje na prawej stronie defensywy.