- Bardzo się cieszymy z wygranej. Śmiało mogę stwierdzić, że w Czechowicach stworzył się zespół. Mamy jednak sporo do poprawy, przede wszystkich skuteczność. Ale kończymy rundę w dobrych nastrojach i to jest optymistyczne przed zimowymi przygotowaniami - mówi nam "na gorąco" Daniel Feruga. 

 

Nic nie zwiastowało, że mecz może się ułożyć nie pomyśli czechowiczan. Pierwsze 20 minut bezsprzecznie należały do nich, a okazje, aby tę przewagę udokumentować mieli m.in. Wojciech Dragon, który z bliskiej odległości nie trafił w bramkę, Krystian Kawka głową praz Bartłomiej Ślosarczyk. Później jednak w poczynania MRKS-u wkradała się niepotrzebna dekoncentracja, co zostało wykorzystane przez gości. W 31. minucie zrobili oni pożytek z dobrze rozegranego rzutu z autu, a następnie podwyższyli stan prowadzenia po rzucie rożnym. W tzw. międzyczasie gracze z Tworkowa nie wykorzystali rzutu karnego, trafiając w poprzeczkę. 

 

Piłkarze z Czechowic-Dziedzic jednak nie odpuścili i podjęli "rękawice". Dobry impuls ku odmianie losów meczu dali zmiennicy. W 60. minucie Szymon Kubica dobrym podaniem znalazł Konrada Bukowczana, a ten ulokował piłkę w siatce. Na tym jednak czechowiczanie nie poprzestali. Kluczowym momentem była 78. i 79. minuta. Wówczas to Ślosarczyk dwukrotnie fetował trafienie i dwa razy asystował mu David Shutak. Wpierw popularny "Ślosar" sprytną podcinką wykorzystał sytuację sam na sam, a później głową zaskoczył bramkarza LKS-u. 

 

Goli więcej w tym spotkaniu nie było, ale emocje jeszcze wciąż rozpalały kibiców. W 85. minucie Bukowczan nie zamienił na gola pojedynku "oko w oko" z bramkarzem gości. To mogło się zemścić w doliczonym czasie gry, lecz Bartłomiej Lorenc wykazał się świetną interwencją w defensywie, ratując swój zespół przed stratą bramki. Pierwsza wygrana MRKS-u w roli gospodarza stała się więc faktem. Co ciekawe, trzy punkty zostały zdobyte nie na obiekcie w Czechowicach a w Zabrzegu.