Poniekąd potwierdzały to wydarzenia pierwszej połowy, w której bestwinianie warunki boiskowe dyktowali. Strzał Krystiana Makowskiego z dystansu odbił świetnie dysponowany Andrzej Nowakowski, Mariuszowi Dusiowi zabrakło kilku centymetrów, aby zamknąć akcję do „pustaka”, z niewielkiej odległości pomylił się Dawid Gleindek, a dobra próba Szymona Skęczka przeleciał tuż obok „okienka”. Przy mimo wszystko sporej nieskuteczności gola piłkarze z Bestwiny zdobyć zdołali. Po faulu Mateusza Cieślara na Gleindku arbiter bez wahania wskazał na „wapno”. I choć uderzenie Skęczka bramkarz wiślan odbił, to wobec poprawki do powiedzenia nic nie miał. Przy tak ofensywnej postawie gości mniej działo się pod ich bramką. Warto jednak zaznaczyć główkę Mateusza Tomali, wybronioną przez Adriana Granatowskiego, czy strzały niezłe, aczkolwiek nie mające w sobie elementu zaskoczenia autorstwa Szymona Woźniczki.

Podopieczni Tomasza Wuwera po pauzie robili wszystko, by wynik nadrobić. – Wyszliśmy wysoko, przeważaliśmy i stwarzaliśmy sobie okazje. Mieliśmy sporo wrzutek w pole karne rywala, a także groźnych strzałów – mówi szkoleniowiec WSS Wisła. Na potwierdzenie przywołać można próbę Tomali głową z najbliższej odległości, która poszybowała ponad poprzeczką, czy okazję sam na sam z bramkarzem Sebastiana Juroszka, w której to Granatowski fetował instynktowną obronę.

Co ciekawe, jeszcze bliżej zdobyczy byli futboliści LKS-u Bestwina. W doliczonym czasie gry sfaulowany w obrębie „16” został Konrad Kowaliczek. Piłkę na 11. metrze ustawił Tomasz Kozioł, ale Nowakowski znów błysnął swoimi umiejętnościami, odbijając także dobitkę pomocnika przyjezdnych. Bestwinianie wygraną dowieźli, choć mecz kończyli w osłabieniu po czerwonej kartce dla Michała Gacka.

– Mogliśmy przegrywać wysoko do przerwy, ale i przy tak dogodnych szansach, jak w drugiej połowie powtórzyć odwrócenie losów meczu z Góralem – skonstatował trener Wuwer.