W pierwszej połowie to była typowa wymiana ciosów. Za bardzo się otworzyliśmy, a nic nie chciało wpaść. Zespół z Wisły Wielkiej był bardzo groźny i przy odrobinie szczęścia mogli nas skarcić. Wszystko jednak dobrze się dla nas skończyło – komentuje trener Czarnych, Krzysztof Dybczyński. 

 

 

Patrząc przez pryzmat ilości okazji strzeleckich, z jednej jak i z drugiej strony, aż dziw, że w pierwszej połowie nie wpadła żadna bramka. W 15. minucie na prowadzenie mogli wyjść gospodarze, jednak Jan Gołek trafił w słupek, a następnie Dominik Chmiel wygrał pojedynek "oko w oko" z zawodnikiem LKS-u, Mateuszem Gołkiem. Po stronie Czarnych dobre okazje mieli m.in. Jakub Pilch, który "ostemplował słupek czy Szymon Trybała Janusz Cyran - ich próby powstrzymał golkiper LKS-u. 

 

Po przerwie zawodnicy z Wisły Wielkiej nie forsowały już tak tempa w ofensywie, jak w pierwszej połowie. Czarni natomiast konsekwentnie dążyli do zdobycia bramki. Szczęścia szukali: Pilch, Cyran i Damian Ścibor, lecz dopiero w 82. minucie patent na pokonanie bramkarza LKS-u znalazł Trybała, który przeprowadził świetną, indywidualną akcję. W doliczonym czasie gry miejscowi mogli pokusić się o remis, lecz ponownie "na posterunku" był Chmiel.