Tempa nie zwalniają

Po pokonaniu liderującego LKS-u Kończyce Małe na jego terenie za ciosem poszedł LKS Pogórze. Najbardziej efektowna wygrana w minionej serii gier – domowa 6:0 nad Orłem Zabłocie – to następstwo m.in. hat-tricka Adriana Borkały i dubletu Piotra Ćwielonga, a więc piłkarzy niezmiennie dających obecnemu wiceliderowi A-klasy jakość potrzebną do walki o najwyższe cele.

– Jest w tej naszej lidze kilka zespołów, które mają w swoich szeregach zawodników dobrze operujących piłką. Musimy uznać ich wyższość, bo nie jesteśmy obecnie na tym etapie. Do Pogórza pojechaliśmy praktycznie bez zmienników i nie za bardzo mogliśmy się przeciwstawić lepszej drużynie – zauważa Roman Folek, szkoleniowiec gości z Zabłocia.

Młodzież zamiast „najemników”

Skoro o Orle mowa, to ten z 13 punktami pozostaje wśród drużyn, które pewne utrzymania na a-klasowym pułapie być nie mogą. W toku owej rywalizacji nie ma jednak w Zabłociu nadmiernego „ciśnienia”. – Wprowadzamy do zespołu młodzież, regularnie wpuszczając na boisko 16-letnich juniorów. To odmłodzenie jest konieczne, ale wymaga też czasu. Nie da się w miesiąc czegoś zbudować. Chyba, że sięgając po „najemników”, co w mojej opinii nie powinno mieć miejsca, gdy mówimy o korzyściach długofalowych dla klubów. My patrzymy na siebie i solidnie pracujemy, a frekwencja to momentami nawet 16 zawodników na treningach, co bardzo cieszy – przyznaje trener, który Orła przejął krótko przed startem rundy wiosennej. – Mamy swoje plany i wcale rozpaczliwie o utrzymanie nie walczymy, bo jeżeli kogoś nie stać w danym momencie na grę na wyższym poziomie, to czasem i krok do tyłu bywa pożyteczny – klaruje Folek, który przy budowie zespołu liczyć może na wsparcie piłkarzy doświadczonych i z Zabłociem związanych, jak Dawid Pruś, Michał Janik, Ariel Michałek, Marcin Billig czy trzymający w ryzach defensywę Tomasz Saltarius.

Kosztowne straty?

Po raz kolejny tej wiosny remisem 0:0 zadowolić musiał się Cukrownik Chybie. I niewielkim pocieszeniem w tym kontekście jest fakt, że podopieczni trenera Szymona Miłka połowiczną zdobycz zgarnęli w konfrontacji z będącym również w czołówce A-klasy Strażakiem Dębowiec. Może się niebawem okazać, że przekreślone zostaną marzenia chybian, by wspiąć się na sam szczyt stawki. – Mając aspiracje trzeba gole strzelać, a tego Cukrownikowi na ten moment brakuje. Optymistyczne jest jednak to, że w Chybiu nie robią niczego na siłę i chcą dalej grać swoje – ocenia trener Orła.

Wielce prawdopodobne kluczową stratę na dole tabeli poniósł za to LKS Rudnik. O przegranej domowej 1:3 z Błękitnymi Pierściec zadecydował ostatni kwadrans meczu, w którym goście cieszyli się z 2 goli. Najokazalsze łupy odnotował rutynowany snajper Dawid Markieczko.

O kolejną niespodziankę nie pokusili się tym razem futboliści Zrywu Bąków, którzy przegrali bez żadnej zdobyczy bramkowej w Iskrzyczynie. – Z Iskrą niedawno graliśmy. To solidny zespół i nie jest dla mnie zaskoczeniem, że u siebie dość pewnie wygrał – podsumowuje nasz rozmówca.

Wyniki 19. kolejki:
Cukrownik Chybie – Strażak Dębowiec 0:0
Błyskawica Kończyce Wielkie – Strażak Pielgrzymowice 4:1 (2:1)
LKS '99 Pruchna – Beskid Brenna 2:1 (1:0)
LKS Pogórze – Orzeł Zabłocie 6:0 (2:0)
Iskra Iskrzyczyn – Zryw Bąków 3:0 (2:0)
LKS Rudnik – Błękitni Pierściec 1:3 (1:1)

TABELA/TERMINARZ