SportoweBeskidy.pl: W niedzielę zakończył się piłkarski mundial, jak podsumuje pan cały turniej?

 

Dariusz Mrowiec: Można powiedzieć że mundial obronił się samym finałem. Do tej pory myślę że Mistrzostwa Europy stały na wyższym poziomie. Oglądam decydujące mecze turniejów już od 1974 roku, właśnie ten pierwszy, który zapadł mi w pamięć był godny podziwu. Jeśli chodzi o piłkę nożną jako dyscyplinę sportową to wypadła na tych mistrzostwach bardzo dobrze. Mam nadzieję, że proponowane reformy nie dojdą do skutku i grono finalistów nie zostanie powiększone. Obejrzałem sporo meczów, znaczącą większość. Muszę odnieść się do systemu VAR - mimo że jestem jego zwolennikiem to uważam, że podczas tegorocznego mundialu odgrywał zbyt doniosłą rolę. Co do zasady system ten nie powinien zastępować sędziego, a pomagać mu i w ostatecznym rozstrzygnięciu potwierdzać decyzję arbitra budując jego autorytet lub korygować decyzję arbitra. Jako byłemu sędziemu chodzi mi o to żeby mecze kończyły się sprawiedliwymi wynikami. Najsłabszym ogniwem mistrzostw świata byli według mnie sędziowie asystenci. Odstawali troszkę fizycznie, nie nadążali za grą. Na ich obronę dodam, że ich praca jest bardzo ciężka, bo muszą dostosowywać swoją wiedzę do ciągle zmieniających się przepisów.

 

SportoweBeskidy.pl: Czym różnił się ten mundial od pozostałych, co utkwiło panu w pamięci zarówno w pozytywnym jak i negatywnym sensie?

 

D.M.: Nie podobała mi się postawa kibiców Maroka, którzy kwitowali każdy kontakt z piłką przeciwnika gwizdami oraz gest bramkarza reprezentacji Argentyny po odbiorze nagrody dla najlepszego bramkarza turnieju. Podobały mi się na pewno pory rozgrywania meczów, dzięki którym mogłem śledzić zmagania podczas transmisji na żywo. Moim zdaniem FIFA popełniła błąd zapraszając kobiety do sędziowania spotkań mimo znajomości kultury i zwyczajów w Katarze, czyli państwie, które było gospodarzem turnieju. Przykro mi to mówić, ale co do motorycznych aspektów pracy sędziego to panie niestety nie nadążały.

 

SportoweBeskidy.pl: Który z Polaków zaprezentował się w pana opinii najlepiej na katarskich boiskach?

 

D.M.: Bez dwóch zdań był to Wojciech Szczęsny, nie ma o czym mówić. Pozytywne wrażenie pozostawił również nasz lewy obrońca Bartosz Bereszyńki. Gdyby reszta zespołu dostosowała się do formy, którą prezentowali ci piłkarze to moglibyśmy dojść do półfinału. Robert Lewandowski nie został dobrze wykorzystany przez selekcjonera, nie mógł pokazać pełni swoich umiejętności. Uważam, że myślenie oparte na zasadzie „najpierw nie stracić, a potem coś strzelić” jest złe, nieadekwatne do umiejętności naszych kadrowiczów. Do tego porażka z Argentyną, która nie zabrała awansu, ale bez wątpienia nie przyniosła chluby. Uważam, ze piłkarsko mamy niezły zespół. Mecz z Francją pokazał, że może przy takiej grze wygralibyśmy z Meksykiem. Co prawda wygraliśmy z Arabią, ale myślę, że potencjał naszych piłkarzy nie został wykorzystany nawet w połowie.


SportoweBeskidy.pl: Co w takim razie z selekcjonerem Czesławem Michniewiczem? Zwalniać czy kontynuować współpracę?

 

D.M.: Zwalniać. Nie chcę deprecjonować sukcesu selekcjonera, który awansował z grupy, ale mam nadzieję, że dla reprezentacji skończy się pewien etap i zacznie nowy. Zresztą, z przymrużeniem oka, dziś na kolacji z okazji spotkania działaczy Śląskiego Związku Piłki Nożnej będę podpowiadał prezesowi Henrykowi Kuli żeby zatrudnić byłego trenera reprezentacji Belgii, Roberto Martineza, który moim zdaniem ma znakomity warsztat trenerski, a nieudane mistrzostwa to tylko wypadek przy pracy. Zresztą, wydaje mi się, że Belgowie są w podobnej sytuacji do naszej, mają kilka dobrych drużyn, jak Club Brugge, Anderlecht czy Genk. Zadaniem selekcjonera nie jest trenowanie a selekcja, dopasowanie zawodnika "A" do zawodnika "B". Na zgrupowania przyjeżdżają zawodnicy prezentujący określony poziom, z konkretnymi umiejętnościami, z doświadczeniami i jakością piłkarską - sztuką jest to wszystko dobrze wykorzystać układając w jedną całość.

 

SportoweBeskidy.pl: Proszę wskazać plusy i minusy występu naszej kadry na mundialu.

 

 D.M.: Tak, jak mówiłem wcześniej, minusem była taktyka jaką zastosował selekcjoner. Pozytywem było to, że zawodnicy wydawali się być dobrze przygotowani fizycznie, choć nie wiem czy to zasługa sztabu czy faktu, że mundial odbył się w „środku” sezonu . Ciężko znaleźć inne plusy tego występu. Na wyrost można powiedzieć, że w końcu sprzyjało nam szczęście, mimo porażki wywalczyliśmy awans z grupy. Naprawdę ciężko wyciągnąć inne pozytywy.

 

SportoweBeskidy.pl:  Jak odniesie się pan do słynnej już „afery premiowej” w kadrze?

 

D.M.: Niepotrzebnie zaproponowano premię zawodnikom. Jako politolog z wykształcenia mogę powiedzieć z pełnym przeświadczeniem, że to kolejny przykład na to, że nie należy mieszać sportu z polityką. Afera na pewno wpłynęła na atmosferę w reprezentacji.

 

SportoweBeskidy.pl: Jak oceni pan grę naszego kapitana Roberta Lewandowskiego?

 

D.M.: Lewandowski został wkomponowany do drużyny, której pomysł taktyczny opierał się na bronieniu dostępu do własnej bramki i „lagi na Roberta”. Siłą rzeczy wypada on w porównaniu z piłkarzami takimi jak Kylian MbappeLionel Messi bardzo blado. Uważam, że w dalszym ciągu jest liderem tej reprezentacji i jest jej potrzebny. Paradoksalnie, to jego najlepszy mundial, na którym strzelił swojego debiutanckiego gola. Nie sposób wspomnieć tu o Zbigniewie Bońku, ta reprezentacja to pokłosie jego decyzji w przedmiocie nominacji selekcjonerskich i tego, co pozostawił po sobie były prezes związku. Wkomponowanie Roberta do drużyny oraz rozłożenie odpowiedzialności za wyniki kadry na innych zawodników będzie zadaniem nowego selekcjonera.

 

 

SportoweBeskidy.pl: Gdy pytałem o najlepszego Polaka na katarskich boiskach to byłem niemal pewien, że jako były arbiter wskaże pan Szymona Marciniaka. Jak postawa naszego arbitra i jego całego zespołu sędziowskiego wpłynie na szeroko pojęte sędziowanie w Polsce?

 

D.M.: Nic lepszego nie mogło się sędziom przytrafić, potrzebowaliśmy takiego sukcesu. Sytuacja na poziomie kolegiów sędziowskich w naszym kraju jest bardzo trudna. Tak jak praca która wykonują arbitrzy już na najniższych poziomach rozgrywkowych. Na pewno po takim występie naszych arbitrów zgłosi się wielu chętnych, w przyszłym roku wiele podokręgów organizuje nabory na sędziów. To jest coś niesamowitego, historia tworzyła się na naszych oczach. Poprowadzili zawody bardzo profesjonalnie i pewnie. To największy sukces polskiej piłki w dziedzinie sędziowania.

 

SportoweBeskidy.pl: Nie uciekniemy od pytania o żywiecką piłkę. Czy nie wydaje się panu, że piłka w naszym podokręgu jest w „odwrocie”? Czy piłkarską Żywiecczyznę stać na posiadanie dwóch zespołów na poziomie IV-ligowym bez drżenia o utrzymanie?

 

D.M.: Uważam, że jest to możliwe. Myślę, że obok Orła Łękawica na tym poziomie z powodzeniem mógłby rywalizować GKS Radziechowy-Wieprz. U nas najbardziej pokutuje myślenie typu „awansujmy do okręgówki a potem będziemy się martwić”. Mamy wiele przykładów klubów, które po awansie spadały do najniższej klasy rozgrywkowej albo nawet przestawały istnieć. Oczywiście, w Żywcu brakuje obiektów infrastrukturalnych, takich jak np. hala sportowa. Spodziewałem się tego pytania - jedną z moich porażek jest brak wpojenia działaczom, że najważniejsza jest praca z młodzieżą, ponieważ kluby największa estymą i zainteresowaniem otaczają drużyny seniorskie. Swoje piętno odcisnęła także pandemia, która zaburzyła ciągłość trenujących roczników. Co do seniorskich rozgrywek - chciałbym, żeby udało się namówić zawodników drużyn do solidnego i sumiennego przepracowania zimy, co zapewni sukcesy w ligach, w których występują żywieckie drużyny. Duża w tym rola zarówno samorządów, jak i zarządów klubów. Chciałem złożyć wszystkim działaczom, zawodnikom  i osobom związanym z piłką najlepsze życzenia świąteczne. W przyszłym roku Podokręg będzie obchodził 75-lecie istnienia. Zamierzamy zaprosić na otwarte spotkanie trenera Adama Nawałkę, a na koniec czerwca zorganizujemy mecz o Superpuchar Podokręgu, w którym zmierzą się zdobywca Pucharu Polski i zwycięzca A-klasy.