SportoweBeskidy.pl: – Osobiście nie jestem zwolennikiem tej reorganizacji, daje jej maksymalnie 2 lata – mówił prezes rok temu. Istotnie, jest tak źle jak przypuszczaliśmy, czy może zbyt szybko wydaliśmy “wyrok”?
Dariusz Mrowiec: Nie chciałbym w tej chwili składać jakichś deklaracji. Trudno powiedzieć... Wciąż jestem przeciwny podziałowi. Nie jestem za tą formą rozgrywek, które są obecnie. Nie zmieniło się jednak moje zdanie, ale poczekajmy. Nie wyrokujmy w jedną, jak i w drugą stronę.

SportoweBeskidy.pl: Orzeł Łękawica liderem Ligi Okręgowej Skoczowsko-Żywieckiej. Zaskoczenie?
D.M.: Na pewno tak. Miłe zaskoczenie. Drużyna z Łękawicy dokonała solidnych wzmocnień i widać, że całkiem nieźle to funkcjonuje. Trudno się nie cieszyć, kiedy zespół z naszego podokręgu tak dobrze sobie radzi. Pamiętajmy, w pewnym momencie Orzeł się wycofał z rozgrywek i tytaniczną pracą futbolowi pasjonaci zdołali to odbudować. Dzięki pracy u podstaw. Olbrzymi plus więc dla łękawiczan, dla działaczy, dla dobrego trenera i wójta, który się bardzo angażuje w życie klubu. 

SportoweBeskidy.pl: A jak ocenia pan pozostałe ekipy z Żywiecczyzny w “okręgówce”?
D.M.: Najlepiej je ocenia tabela. Możemy być zadowoleni z drużyny z Rajczy, która już może być zadowolona z rundy jesiennej. Podobnie, jak Podhalanka Milówka. Beniaminek zanotował gorszy start, ale teraz jest w komfortowej sytuacji. Nie wiem, co się dzieje z drużynami z Żywca. Nie odkryję Ameryki, jak powiem, że w Koszarawie i Góralu liczyli na więcej. Ani jedni, ani drudzy nie mogą być zadowoleni z miejsca tabeli, jak i z gry. Jest nieciekawie. Więcej oczekiwano także po Borach. Skałka z kolei znajduje się w strefie spadkowej, ale uważam, że jest w stanie się utrzymać na poziomie "okręgówki".
Rozgrywki są w miarę ciekawe, ale byłyby ciekawsze, gdyby były tylko cztery klasy okręgowe. Jest jednak, jak jest i nie ma co gdybać. Widać, że wszystkie ekipy będą walczyć o to, aby zostać w tej lidze na przyszły sezon. 

 
SportoweBeskidy.pl: Ale to, iż Muńcuł Ujsoły przoduje w żywieckiej A-klasie to już chyba nie niespodzianka, a sensacja. 
D.M.: Owszem, dla mnie to już jest sensacja. W ogóle rozgrywki naszej A-klasy są fenomenem. Dość wspomnieć, że mieliśmy w ostatnich miesiącach bodajże 5 liderów. Z pewnością jednak jestem pozytywnie zaskoczony postawą Muńcoła. Jest to klub, który posiada piękny obiekt, ma wsparcie dobrego wójta, choć powiem szczerze – nie umiem wytłumaczyć tak dobrych rezultatów tej drużyny.
W żywieckiej A-klasie czeka nas również ciekawa runda wiosenna. Awans uzyskują 2 drużyny. To jest dużo, lecz w walkę o "okręgówkę" zamieszanych jest 5 drużyn. Inny aspekt, który też chce poruszyć to awans 4 zespołów z B-klasy. Była to dla nas forma pewnego sprawdzianu. Dwie z nich świetnie sobie radzą, natomiast ekipy z 3. i 4. miejsca odstają. To pokazuje, jaka jest różnica czasem w przypadku awansu więcej, niż jednej drużyny. 


SportoweBeskidy.pl: - Ciężko wypowiadać mi się na temat pracy arbitra, bo była ona po prostu wykonywana bardzo nieudolnie. To przyczyna nerwowej atmosfery i starć pomeczowych - grzmiał po meczu z Sołą Żywiec Tomasz Cieślik, trener LKS-u Sopotnia. Często dochodzą do nas opinie, że sędziowanie w żywieckiej A-klasie pozostawia wiele do życzenia. Przyglądacie się temu problemowi?
D.M.:
Był na tych zawodach delegat i nie miał uwag co do pracy sędziego. Ten poziom sędziowania jest słaby, ale to nie jest tylko nasz problem tylko wszystkich podokręgów. Jest także jednak druga strona medalu. Jeśli drużyna przegrywa, szuka winy wśród sędziów. Arbiter, który prowadził mecz Soły z LKS-em Sopotnia wcześniej również zbierał pochlebne recenzje. Dopiero to spotkanie przyniosło takie ekscesy. Bo musimy zdać sobie sprawę, doszło do zjawiska niedopuszczalnego, naruszono nietykalność sędziego i delegata. Musimy bardziej rygorystycznie działać. Sportowo drużynie z Sopotni należą się słowa pochwały, bo w zeszłym sezonie byli w dole tabeli. Tam jednak występuje problem kibiców, którzy czasem zachowują się skandalicznie. 
 
SportoweBeskidy.pl: Ale jaki sens ma kara dla LKS-u Sopotnia, która nie może natomiast liczyć na wsparcie swoich kibiców w dwóch spotkaniach wyjazdowych? Na poziomie A-klasy. 
D.M.: Chodzi o bezpieczeństwo na stadionach. I tak według mnie zapadły zbyt łagodne kary, ale komisja jest niezależna. Nie może być tak, że kibice wbiegają na boisko i chcą bić sędziego...
 
SportoweBeskidy.pl: Ja to rozumiem, ale np. w jaki sposób ich identyfikować?
D.M.: Niech mi pan uwierzy, zorganizujemy z policją takie środki, że kibice z Sopotni nie będą wpuszczani na te mecze. Na chamstwo nie ma naszej zgody, a już od pewnego czasu działo się coś niedobrego. Na Sole była po prostu kulminacja tego. 
 
SportoweBeskidy.pl: Podokręg Żywiec ma jakiś pomysł, aby poprawić poziom sędziowania?
D.M.: Sam system jest zły. Przychodzi młody chłopak, zda egzaminy i zostaje sędzią. Taka osoba nie ma zielonego pojęcia na temat sędziowania. Aby ją zaczerpnąć potrzeba trochę czasu, doświadczenia i pracy. Wszystkie podokręgi mają problem z sędziami. Mi teraz też by się nie chciało biegać za "stówę" i jeszcze słuchać ubliżania widzów. Na pewno więc brakuje motywacji dla dobrych arbitrów. Warto jednak podkreślić, że jako jedyne kolegium w naszym regionie mamy nadmiar sędziów. 
 
SportoweBeskidy.pl: A może nie ilość, ale jakość? 
D.M.: Owszem, ale lepiej tych sędziów mieć (śmiech). Sędziów brakuje np. w Bielsku, gdzie wspomagamy tamtejsze rozgrywki. Nie oczekujmy więc cudów. Błędy zdarzają się nawet w Lidze Mistrzów, co dopiero w Ekstraklasie. Gdzieś ci młodzi chłopcy muszą także zbierać to doświadczenie.
 
SportoweBeskidy.pl: Zakończmy naszą rozmowę miłym akcentem. Marzenia prezesa podokręgu Żywiec na najbliższy czas to...?
D.M.: Chciałbym, aby jakaś żywiecka drużyna awansowała do IV ligi i aby GKS Radziechowy-Wieprz utrzymał się na tym szczeblu rozgrywkowym. Być może na wiosnę uda się rozegrać w naszym regionie mecz młodzieżowej reprezentacji, ale to jeszcze za wcześnie, aby coś więcej wspominać. Nie zapominamy także o piłkarkach Mitechu. Życzę im wielu zwycięstw.