Deiverson Lima: W Brazylii futbol jest najważniejszy
Brazylijczyk Deiverson Lima odnalazł swoje miejsce w sercu Beskidów, a dokładniej w Ślemieniu. W naszej STREFIE WYWIADU opowiada o niespełnionych marzeniach, trudnych decyzjach i miłości do piłki nożnej. Lima zdradza także, jak trafił do Ślemienia, jakie wyzwania czekają młodych brazylijskich zawodników w Polsce oraz dlaczego futbol wciąż pozostaje sensem jego życia.
SportoweBeskidy.pl: Deiverson Lima i Polska. Jak to się wszystko zaczęło?
Deiverson Lima: Zawsze marzyłem o grze w piłkę nożną. Mój tata i brat grali zawodowo, więc od najmłodszych lat miałem styczność z tym sportem. W Brazylii grałem zarówno w I, jak i II lidze. Zadebiutowałem w profesjonalnych rozgrywkach, mając zaledwie 16 lat. Jednak zawsze chciałem spróbować swoich sił w Europie. Początkowo miałem propozycję z Tajlandii, ale przez problemy z menadżerem nie doszło do transferu. Kolega powiedział mi o szkółce piłkarskiej w Polsce, na Dolnym Śląsku. Trafiłem do III ligi, do klubu Bystrzyca Kąty Wrocławskie. Byłem obserwowany przez Śląsk Wrocław, ale ostatecznie nie doszło do podpisania kontraktu. Nie jestem pewien, czyja to była wina – moja czy klubu. Po zakończeniu kontraktu z Bystrzycą mój były menadżer powiedział, że będę grał w II lidze, ale skończyło się na tym, że przez 10 miesięcy tylko trenowałem. W tym czasie poznałem dziewczynę, która później została moją żoną, i postanowiłem zrezygnować z profesjonalnego grania. Zawsze miałem zasadę, że gdy będę miał dzieci, chcę być blisko nich. Grałem w różnych klubach IV ligi, aż w końcu trafiłem do Ślemienia.
SportoweBeskidy.pl: Co Cię najbardziej zaskoczyło po przyjeździe do Polski?
D.L.: Przede wszystkim skupiłem się na grze w piłkę. Nie zastanawiałem się zbyt wiele nad innymi rzeczami. W tamtych czasach nie było tak rozwiniętego internetu, więc nie miałem okazji wcześniej poznać Polski.
SportoweBeskidy.pl: Bardzo dobrze mówisz po polsku. Nasz język jest faktycznie tak trudny do nauki, jak mówią o tym obcokrajowcy?
D.L.: Jestem tu już 9 lat, ale wciąż nie opanowałem języka w 100%. To rzeczywiście trudny język, ale nauczyłem się go samodzielnie, bez chodzenia do szkoły. Moja była żona jest Polką i uczy się portugalskiego, więc to mi pomogło w nauce.
SportoweBeskidy.pl: A co najbardziej lubisz w Polsce?
D.L.: Lubię polskie jedzenie i ciepłą pogodę. Z zimą nadal mam problem (śmiech). Polubiłem też tutejszą kulturę – w Polsce jest spokojnie, można swobodnie poruszać się po ulicach. Raz zgubiłem portfel, a ktoś od razu skontaktował się ze mną na Facebooku, że go znalazł. W Brazylii takie rzeczy się nie zdarzają.
SportoweBeskidy.pl: Po kilku latach w Polsce trafiłeś do Ślemienia. Czy to oznacza, że osiadłeś tu na stałe?
D.L.: Myślę, że tak. Zaczęliśmy współpracę, aby ściągać Brazylijczyków do szkółki piłkarskiej i trenować młodych zawodników. Wszystko odbyło się dzięki znajomemu i bardzo dobrze się tutaj czuję.
SportoweBeskidy.pl: Czy Brazylijczycy przebywający na Żywiecczyźnie mają podobne odczucia do Twoich?
D.L.: Tak, wielu z nich uważa, że Polska to fajne miejsce do życia i gry. Są tu chłopcy, którzy chcą zrobić karierę i ciężko nad tym pracują.
SportoweBeskidy.pl: Jak oceniasz Waszą postawę na początku sezonu w "okręgówce" ze Smrekiem?
D.L.: Z każdym treningiem wygląda to coraz lepiej. Frekwencja na treningach jest zadowalająca, a juniorzy chętnie dołączają do naszych zajęć. Nowy trener też ma z kim pracować. Planujemy walczyć o miejsce w pierwszej piątce.
SportoweBeskidy.pl: W Smreku wyróżnia się szczególnie jeden zawodnik - Vinicius. Jeśli będzie tak grał i strzelał tyle bramek, długo nie pobędzie w Ślemieniu...
D.L.: Vinicius to bardzo dobry zawodnik. Grał na wysokim poziomie w Brazylii, jest dynamiczny i bardzo pomocny na boisku. Trafił tu z polecenia i jestem pewien, że długo nie zostanie w Smreku – ma szansę spróbować sił nawet w I lidze.
SportoweBeskidy.pl: Twoim celem jest, aby ci młodzi zawodnicy z Brazylii trafiali do wyższych lig?
D.L.: Tak, ale muszą na to ciężko zapracować. Mam zawodniczkę w ekstralidze, która grała w reprezentacji Brazylii U-20. Ona mogła dość szybko trafić do polskiej ekstraklasy. Natomiast chłopcy, którzy nie grali na poziomie reprezentacyjnym, muszą być bardziej cierpliwi. Powinni zaczynać od niższych lig i stopniowo piąć się w górę, ale wszystko zależy od ich ciężkiej pracy.
SportoweBeskidy.pl: Jak wygląda piłka nożna w niższych ligach w Brazylii? Czy również jest tyle fizyczności, czy bardziej stawia się tam na technikę?
D.L.: W Brazylii, nawet na niższych poziomach, jest dużo techniki. Zawodnicy starają się pokazać swoje umiejętności – drybling, strzały. W Polsce natomiast gra jest bardziej fizyczna, dużo się biega i walczy. To pozytywne, bo uczy też taktyki.
SportoweBeskidy.pl: Kto był Twoim największym idolem w Brazylii?
D.L.: Moim idolem zawsze był mój brat. Był świetnym piłkarzem – miał doskonałą kontrolę zarówno nad prawą, jak i lewą nogą. Dla mnie był lepszy od Rivaldo, który grał głównie lewą nogą. Byłem na każdym jego meczu. Z tych bardziej znanych piłkarzy podziwiałem Ronaldo Nazario de Lima – choć nie jesteśmy rodziną, mimo że mamy to samo nazwisko (śmiech).
SportoweBeskidy.pl: Czym dla Was, Brazylijczyków, jest piłka nożna?
D.L.: Piłka nożna to nasze życie. W Brazylii futbol jest najważniejszy. W Polsce są inne priorytety – szkoła, praca, a dopiero potem piłka nożna. U nas piłka jest zawsze na pierwszym miejscu.
SportoweBeskidy.pl: Jak oceniasz atmosferę na trybunach w Polsce?
D.L.: Jest naprawdę fajnie. Pamiętam derby Smrek Ślemień - Beskid Gilowice w A-klasie, na które przyszło około 400-500 osób. To było dla mnie ogromne zaskoczenie i szok.
SportoweBeskidy.pl: Jakie są Twoje dalsze plany w Polsce?
D.L.: Chcę otworzyć swoją akademię piłkarską w Ślemieniu. Planuję założyć stowarzyszenie, mamy już przygotowane pierwsze kroki – powstanie nowe boisko, które da nam dużo możliwości. Będziemy współpracować ze Smrekiem, a także ściągać zawodników w wieku od 18 do 24 lat, ale także takich, którzy grali w młodzieżowych reprezentacjach Brazylii.