
Derby do czasu skromne
Niespodziewanie przebiegło spotkanie sąsiadujących ze sobą w ligowej tabeli zespołów z Zabrzega i Dankowic.
Derbowy wynik oscylujący wokół remisu? Wedle takiego scenariusza mecz przebiegał niemal przez równą godzinę, aczkolwiek to goście z Dankowic atakowali częściej. Po akcji Jakuba Zauchy obok celu uderzył Jakub Ogiegło, strzał Błażeja Cięciela obronił Romain Bazin, zaś główka tegoż napastnika Pasjonata minęła bramkę. Sokół odpowiedział „zatrudnieniem” Dominika Krausa strzałem Dmytro Imanhulova. Któż mógł przypuszczać w przerwie, że rezultat po wznowieniu walki totalnie się „rozjedzie”?
W 47. minucie jeszcze w zamieszaniu spudłował z najbliższej odległości Marcin Herman, ale „odczarowania” zabrzeskiej bramki dokonał Adrian Herok, któremu w 57. minucie futbolówkę na 10. metr dograł Zaucha. Golkiper beniaminka w stawce „okręgówki” do siatki sięgać musiał również w 70. minucie, gdy akcja oskrzydlająca i „centra” Kacpra Hreśki doczekała się finalizacji autorstwa Adriana Szarego. 74. minuta to już celne uderzenie, jakie z rzutu wolnego wykonał Bartłomiej Gołąb, a pogrom spuentował Michał Sewera po prostopadłych podaniach Heroka oraz Efe Zorkuna.
Trenerskie pomeczowe rozważania? – Długo piłka wpaść nie chciała, ale jak już otworzyliśmy worek z bramkami, to na dobre – stwierdza z zadowoleniem Artur Bieroński, szkoleniowiec ekipy z Dankowic. – Zostaliśmy wypunktowani niczym bokser. Kiedy straciliśmy gola drugiego, a z konieczności musieliśmy też dokonać zmian w defensywie, to ciśnienie z nas zeszło – zaznacza trener gospodarzy derbów Daniel Bąk.