– Już w poprzednim meczu widziałem w drużynie maksymalne zaangażowanie, na które zwróciłem po końcowym gwizdku uwagę. Mimo prowadzenia rywali z Pogórza nie poddawaliśmy się. Dziś przeciwnik był o wiele mocniejszy i trzeba było podejść do spotkania inaczej taktycznie. Natomiast znów wola walki dała znać o sobie – komentuje na wstępie Sebastian Gierat, szkoleniowiec Soły, która poprzeczkę postawiła wyżej notowanemu konkurentowi wysoko.

Goście w pierwszej połowie starcia przeważali. Często przebywali w pobliżu bramki strzeżonej przez Andrzeja Nowakowskiego, wykonywali sporo stałych fragmentów, lecz przy żadnym nie zaskoczyli defensywy Soły. I doświadczonego golkipera również, a tu na główny plan wysuwa się obroniony rzut karny Mateusza Janika w 23. minucie rywalizacji. Najdogodniejszą szansą miejscowych był z kolei strzał Filipa Balcarka z okolic „16”, po którym futbolówka ostemplowała słupek.
 



Wszystko co najlepsze z perspektywy kibica, a więc bramkowe zdobycze, nadeszło po wznowieniu gry. W 59. minucie Soła przybliżyła się do wygranej. Brak komunikacji „w tyłach” GKS-u przyczynił się do faulu względem Jarosława Grygnego. Egzekucji „z wapna” dokonał Tomasz Franusik. Kiedy przyjezdni zdawali się wrzucać wyższy bieg otrzymali drugi cios – w 66. minucie z rzutu wolnego z 18. metra uderzył Mikołaj Franusik, a po drodze do siatki futbolówka odbiła się jeszcze od pleców Wojciecha Drewniaka. Gol ten przypieczętował de facto sukces rajczan, choć obie drużyny swój licznik strzelecki zdołały w końcówce spotkania podreperować. Podwyższenie rezultatu na 3:0 to dzieło rozpoczynającego kontrę Filipa Ficonia, dobrze zachowującego się w polu karnym M. Franusika, a wreszcie i idealnie nabiegającego i mierzącego nie do obrony Mateusza Balcarka. Tuż po tym trafieniu radziechowianie zniwelowali rozmiar przegranej. To w następstwie indywidualnej akcji Kacpra Mariana i rykoszetu z udziałem obrońcy gospodarzy Mateusza Jękala.

Wniosek podsumowujący środową konfrontację derbową? Soła potwierdziła zwyżkującą formę i potencjał na wygrywanie meczów ze „szpicą” ligi okręgowej. GKS, wobec kolejnej wyjazdowej straty punktów, raczej bezpowrotnie pożegnał się z nadziejami, by załapać się na walkę o mistrzostwo.