Na popularnej "Górce" byliśmy świadkami ciekawego widowiska, tak jak na derby przystało. Pierwsze trafienie padło po 90 sekundach od pierwszego gwizdka arbitra. Na prowadzenie bardzo szybko wyszli "rekordziści" – wrzutka grającego trenera, Szymona Niemczyka wprost na głowę Michała Wróbla. Z jego strzałem poradził sobie Patryk Kierlin, lecz wobec dobitki byłego zawodnika BKS-u bramkarz gospodarzy był bezradny. Od tego momentu mecz toczył się w bardzo dobrym tempie. W dużej mierze za sprawą zawodników bialskiej Stali, którzy rzucili się od razu do odrabiania strat. W 6. minucie doskonałą okazję ku temu miał Jakub Pilch. Do wyrównania czerwono-żółto-zieloni doprowadzili chwilę później, w 14. minucie, kiedy to świetnie z dystansu przymierzył Tomasz Gala. 
 
W kolejnych fragmentach starcia do klarowniejszych okazji dochodzili piłkarze BKS-u. O wpisanie się na listę strzelców pokusić się mogli: Janusz Bąk oraz Adrian Szwarc. Sprawdziło się jednak stare, piłkarskie porzekadło, iż niewykorzystane okazje lubią się mścić. W 35. minucie na ponowne prowadzenie "dwójkę" Rekordu wyprowadził Michał Marek, gdy z bliskiej odległości zamknął dogranie z lewej strony boiska. Odpowiedź podopiecznych Mirosława Szymury była jednak bardzo szybka. W 41. minucie Pilch na gola zamienił dogranie od Bąka. 
 
Po przerwie intensywność gry nieco spadła, choć to BKS był konkretniejszy w ofensywie. W 57. minucie słupek "ostemplował" Bąk. 120 sekund później bialska Stal po raz pierwszy w tym meczu wyszła na prowadzenie. Ciekawa wymiana podań, do wycofanej piłki doszedł Daniel Kasprzycki, a ten mocnym strzałem pokonał bramkarza rezerw Rekordu. 
 
Przez końcowe fragmentu meczu gra toczyła się w znacznej mierze na połowie BKS-u. "Rekordziści" postawili wszystko na jedną kartę, aby zakończyć ten mecz z zaliczką punktową. Ich poczynania nie przyniosły jednak zamierzonego rezultatu i z trzech punktów cieszyli się dziś zawodnicy z Rychlińskiego.