
Derby z niedosytem
Spotkania Soły Rajcza z Podhalanką Milówka to mecze, których nie trzeba nikomu reklamować. Choć w derbach tym razem zabrakło bramek, to obie drużyny szanują z trudem zdobyty punkt.
To, co działo się na murawie stadionu w Rajczy w derbowej potyczce najlepiej oddadzą słowa trenera Podhalanki Milówka, Sławomira Szymali. – Za nami mecz walki, który toczył się przede wszystkim w środkowej strefie boiska, arbiter pokazał kilka kartek. Szanujemy zdobyty punkt, bo rywale mieli troszkę więcej z gry – podsumowuje szkoleniowiec.
Spotkanie istotnie nie obfitowało w dogodne okazje. Ze strony gości najlepsze miał Mikołaj Stasica, ale z obiema próbami bezbłędnie poradził sobie Andrzej Nowakowski. Warto także odnotować strzał z rzutu wolnego Kacpra Gąsiorka, który minimalnie minął bramkę gospodarzy. Z kolei Soła zagroziła bramce Podhalanki po strzałach Daniela Lacha oraz Mateusza Balcarka, ale Denys Anufriienko spisywał się między słupkami bez zarzutu.
Ukraiński golkiper Podhalanki był bliski kapitulacji w 89. minucie spotkania, gdy do rzutu wolnego podszedł Tomasz Franusik. Strzał zawodnika Soły z 22. metrów zatrzymał się jednak na słupku. Soła wyglądała na drużynę bardziej zdeterminowaną do odniesienia końcowego sukcesu, ale dobrze zorganizowana obrona gości zatrzymywała ofensywne zapędy gospodarzy na wysokości 20. metra.
– Cieszy to, że zagraliśmy solidnie w defensywie. Poza strzałem Kacpra Gąsiorka rywal nie stworzył sobie groźnych okazji. Realizowaliśmy nakreślone założenia, ale by wygrać zabrakło nam szczęścia. Z przekroju całego spotkania towarzyszy nam lekki niedosyt. Szanujemy jednak zdobyty punkt i koncentrujemy się na kolejnych derbach z Muńcołem Ujsoły – powiedział po meczu Jarosław Grygny, szkoleniowiec Soły.