Piłka nożna - I liga
"Dla mnie mecz to święto. Szkoda, że bez kibiców"
Szkoda, że na stadionie nie będzie kibiców, ale z tego co wiem to nasze mecze będą w telewizji, więc będzie można nas oglądać. Dla mnie w piłce mecz to prawdziwe święto, dlatego mi się bardzo podoba ten tryb, że będziemy grali od razu ze spotkania na spotkanie - przyznaje Martin Polacek, bramkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała.
W obecnym sezonie Fortuny 1. liga Martin Polacek jest podstawowym bramkarzem drużyny z Bielska-Białej. Na Rychlińskiego trafił w lipcu 2019 roku. Dlaczego zdecydował się na ten krok? - Kluczowym powodem była rekomendacja innych. Rozmawiałem z managerem, prezesem, chłopakami ze Słowacji, którzy grali w Podbeskidziu. Każdy mi polecił ten klub. Chociaż jest to I liga to ja tak, jak wspomniałem, bardzo lubię wyzwania i jak widzę szczególny cel to w to brnę. Każdy, z którym rozmawiałem nastawiał mnie, że w tym sezonie jest tylko jeden cel i mi się to bardzo podobało. Wiedziałem, że ambicje są duże, dlatego też się na to zdecydowałem. Miałem oferty z Ekstraklasy, ale moja narzeczona jest z Żor, mój syn miał wtedy jakieś trzy, czy cztery miesiące. Moim priorytetem było wtedy, żeby wrócić do Polski, bo lubię ten kraj. Znam język, jestem też w środowisku piłkarskim tutaj rozpoznawalny i to był mój cel, żeby tu wrócić. Czekałem na konkrety kilku drużyn z Ekstraklasy, ale tych brakło. Każdy mówił, żebym jeszcze poczekał, a ja nie chciałem za długo zwlekać i zdecydowałem się na najbardziej konkretne Podbeskidzie. Byłem tu już dogadany z trenerem i chłopakami, którzy mi polecili Bielsko. Bardzo mi się tu podobało, nie miałem żadnych powodów, żeby odmówić klubowi. Bardzo dużym plusem jest też, że mam bardzo blisko do domu do Preszowa, niecałe trzy godziny - mówi Polacek w rozmowie z oficjalną stroną Górali.
Podbeskidzie jest dla 30-latka drugim polskim klubem. Wcześniej występował w Zagłębiu Lubin, gdzie zbierał bardzo dobre recenzje za swoją postawę w bramce. Co ciekawe, z Miedziowych miał trafić do Crystal Palace. - Mogę powiedzieć, że wszystko było już prawie pewne. Niestety, później powstało jakieś zamieszanie, a w Zagłębiu w moje miejsce kupili już Leciejewskiego. Nie opłacało im się trzymać dwóch takich golkiperów, a mi zostało tylko pół roku kontraktu, więc władze Zagłębia dały mi wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Leciejewski, co prawda bronił tylko jeden mecz, ale takie jest życie - przyznaje bramkarz, który zamiast do Londynu trafił do... Mlady Bolesław.
- Dokładnie. To był taki paradoks, że zamiast do Crystal Palace to trafiłem do Mlady Boleslav (śmiech). Nie uważam jednak, że stało się źle. To również był świetny czas, w czeskiej najwyższej lidze wcześniej nie rozegrałem żadnego meczu. W Mladej mi się bardzo spodobało, i trener, kibice, drużyna, wszystko mi pasowało. Kiedy wchodziłem do drużyny byliśmy przedostatni, był bardzo trudny moment. Po pierwszym meczu, w którym brałem udział zmienili nam trenera i potem byliśmy w niesamowitym "gazie". Skończyliśmy ligę na dziewiątym miejscu i to był fajny czas. Tym bardziej, że miałem jakieś 180 kilometrów z Lubina, więc nie był to dla mnie szok. Byłem szczęśliwy - zawuża.
Polacek nie ukrywa, że nie może się już doczekać wznowienia I-ligowych rozgrywek. - Szkoda, że na stadionie nie będzie kibiców, ale z tego co wiem to nasze mecze będą w telewizji, więc będzie można nas oglądać. Dla mnie w piłce mecz to prawdziwe święto, dlatego mi się bardzo podoba ten tryb, że będziemy grali od razu ze spotkania na spotkanie. Nie miałem jeszcze czegoś takiego i czekam z niecierpliwością. Lubię adrenalinę związaną z dniem meczowym - podkreślił golkiper ze Słowacji.
Podbeskidzie jest dla 30-latka drugim polskim klubem. Wcześniej występował w Zagłębiu Lubin, gdzie zbierał bardzo dobre recenzje za swoją postawę w bramce. Co ciekawe, z Miedziowych miał trafić do Crystal Palace. - Mogę powiedzieć, że wszystko było już prawie pewne. Niestety, później powstało jakieś zamieszanie, a w Zagłębiu w moje miejsce kupili już Leciejewskiego. Nie opłacało im się trzymać dwóch takich golkiperów, a mi zostało tylko pół roku kontraktu, więc władze Zagłębia dały mi wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Leciejewski, co prawda bronił tylko jeden mecz, ale takie jest życie - przyznaje bramkarz, który zamiast do Londynu trafił do... Mlady Bolesław.
- Dokładnie. To był taki paradoks, że zamiast do Crystal Palace to trafiłem do Mlady Boleslav (śmiech). Nie uważam jednak, że stało się źle. To również był świetny czas, w czeskiej najwyższej lidze wcześniej nie rozegrałem żadnego meczu. W Mladej mi się bardzo spodobało, i trener, kibice, drużyna, wszystko mi pasowało. Kiedy wchodziłem do drużyny byliśmy przedostatni, był bardzo trudny moment. Po pierwszym meczu, w którym brałem udział zmienili nam trenera i potem byliśmy w niesamowitym "gazie". Skończyliśmy ligę na dziewiątym miejscu i to był fajny czas. Tym bardziej, że miałem jakieś 180 kilometrów z Lubina, więc nie był to dla mnie szok. Byłem szczęśliwy - zawuża.
Polacek nie ukrywa, że nie może się już doczekać wznowienia I-ligowych rozgrywek. - Szkoda, że na stadionie nie będzie kibiców, ale z tego co wiem to nasze mecze będą w telewizji, więc będzie można nas oglądać. Dla mnie w piłce mecz to prawdziwe święto, dlatego mi się bardzo podoba ten tryb, że będziemy grali od razu ze spotkania na spotkanie. Nie miałem jeszcze czegoś takiego i czekam z niecierpliwością. Lubię adrenalinę związaną z dniem meczowym - podkreślił golkiper ze Słowacji.