Choć żywczanki chciały sprawić sobie bardzo wartościowy prezent świąteczny, to zaprezentowały się w konfrontacji z ekipą z Wałbrzycha zgoła odmiennie, aniżeli przed kilkoma dniami. Już w 5. minucie Aleksandra Komosa sięgać musiała „za kołnierz”, przyjezdne akcję bramkową przeprowadziły prawą flanką, w zamieszaniu w obrębie „16” wykazały się większym sprytem, a na listę strzelczyń wpisała się Marcjanna Zawadzka. Podopieczne trenera Roberta Sołtyska nijak nie potrafiły zbliżyć się do odrobienia strat, z rzadka przedostając się w oblicze „świątyni” AZS PWSZ. Zabójczym był natomiast finisz rywalek przed zmianą stron. W 44. minucie po rzucie rożnym wynik uległ zmianie po główce Małgorzaty Mesjasz, niespełna 60. sekund później było już 3:0, gdy piłkarki z Wałbrzycha wzorcowa „rozklepały” szwankującą dziś żywiecką defensywę.

Na wstępie drugiej części gospodynie zdołały wreszcie skutecznie zaatakować. Wprowadzona na boisko w przerwie Żaneta Sobota dograła do Patrycji Wiśniewskiej, która z bliska dopełniła formalności. Na myśl mógł wówczas kibicom Mitechu przyjść scenariusz z meczu w Białej Podlaskiej, gdy wynik również ze stanu 0:3 udało się wyciągnąć. Tym razem nic takiego miejsca jednak nie miało. Akademiczki szybko uszczelniły defensywę, przez co pod ich bramką nie dochodziło do bardziej istotnych spięć. A wynik spotkania ustalony w 51. minucie ani drgnął.