Już po połowie niedzielnej rywalizacji z dużą dozą prawdopodobieństwa wskazywać można było zespół, który boisko opuści w roli triumfującego. – Gra toczyła się pod nasze dyktando, a z przewagi wzięły się też sytuacje, które stwarzaliśmy, choć niekoniecznie byliśmy jakoś wyjątkowo skuteczni – zauważa na wstępie Michał Pszczółka, szkoleniowiec lidera „okręgówki”.

W szeregach gospodarzy pojawił się Rafał Adamek, choć czołowy snajper Tempa w pełni sił nie był. Ryzyko się opłaciło, bo dopóki przebywał na boisku to wykazywał się swoimi walorami. Doczekał się też trafienia. W 29. minucie zrehabilitował się za dogodną sytuację zmarnowaną nieco wcześniej. Strzał po „długim” słupku w następstwie kontry był decyzją jak najbardziej słuszną. Bramka opisana nie była zresztą pierwszą, jaką ekipa z Puńcowa Góralowi zaaplikowała. W 27. minucie zamierzającego oddać strzał Tomasza Olszara trącił Jakub Legierski. Arbiter zaordynował rzut karny, a z niego do siatki piłkę wpakował... Jakub Legierski – tyle, że ten broniący puńcowskich barw. Zaliczka wraz z zejściem na przerwę mogła być pokaźniejsza, ale szanse Dawida Okraski zakończyły się ostatecznie interwencjami obrońców zespołu przyjezdnego.

O ile w premierowych 45. minutach cofnięty Góral nie prezentował się jak drużyna wierząca w sprawienie wyjazdowej niespodzianki, tak po zmianie stron podopieczni Dariusza Ruckiego zdołali się poprawić, zwłaszcza pod względem wolicjonalnym. – Zagraliśmy rzeczywiście odważniej. Zrobiło się więcej przestrzeni, a co ważne motorycznie dorównywaliśmy gospodarzom. Złapanie kontaktu wynikowego mogło jeszcze trochę emocji zapewnić – mówi trener ekipy z Istebnej, która takiej wybornej szansy na bramkę się doczekała. Przed upływem godziny walki Zbigniew Huczała obronił strzał Bartłomieja Ruckiego, podobny był efekt dobitki Krzysztofa Urbaczki.

– Dobrze z naszej perspektywy, że gol na 2:1 nie padł. Uniknęliśmy „nerwówki”, choć sporo było jednak w naszej grze niedokładności. Najważniejsze, że weszliśmy udanie w rundę wiosenną, zdobywając bramki i jednocześnie zachowując czyste konto – ocenia szkoleniowiec puńcowian. Ci postawili pieczęć na zwycięstwie w 87. minucie. Bramkarz gości Dominik Polacek zagrał piłkę wprost pod nogi Dariusza Dziadka, który z zimną krwią z prezentu skorzystał.