Mija właśnie rok odkąd Przemysław Jurasz zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Wczoraj 23-latek po raz pierwszy od tego czasu wybiegł na murawę. Sławomir Białek, trener Koszarawy, dał rekonwalescentowi pięć minut. - Przemka trzeba do gry wprowadzać stopniowo. Mógłbym go wystawić od pierwszych minut, ale jest jeszcze pewne ryzyko - komentuje szkoleniowiec. - Pierwsze minuty od ponad roku rozbratu z piłką, ale za to z rokiem pełnym lekarzy, gabinetów, siłowni i salek rehabilitacyjnych - wylicza Jurasz, dodając - Myślę, że do pełnej dyspozycji i do pełnej formy jeszcze trochę brakuje. Cały czas jednak walczę o to, aby wrócić na boisku i rozegrać pełne 90. minut, bo to od dłuższego czasu jest moim marzeniem. Niestety, gdzieś z tyłu głowy jest lekki strach, ale z treningu na trening czuję się pewniej. 

Koszarawa po 4. kolejkach AP-Sport Bielskiej Ligi Okręgowej ma na swoim koncie 10 "oczek". To plasuje drużynę z Żywca na najniższym stopniu podium. - To dobry wynik, ale szczerze mówiąc nie zaskakuje mnie on. Mamy szeroką kadrę i bardzo wyrównaną, przez co każdy na treningu musi dawać z siebie 110 procent, aby nie tylko wyjść w pierwszym składzie, ale i znaleźć się w meczowej "18". Mamy mocną ekipę, która zaczyna tworzyć zgrany kolektyw. Wszystko jednak zweryfikuje boisko, a przecież przed nami trudny sprawdzian, bo w sobotę zagramy z MRKS-em Czechowice-Dziedzice. Rywal ciężki, ale do pokonania - powiedział w rozmowie z nami Przemysław Jurasz.