- Cieszy mnie to zwycięstwo, nie ma lepszego sposobu na udane święta. Co do meczu, wiedzieliśmy, że Soła będzie miała problemy z adaptacją do sztucznego boiska i chcieliśmy to wykorzystać - mówi nam Jakub Kubica, trener Rotuza Bronów. 

 

Istotnie, bronowianie rozpoczęli mecz bardzo odważnie. Już w 20. sekundzie przed szansą stanął Bartłomiej Feruga, który z okolic pola karnego trafił w bramkarza. Co się odwlecze... W 2. minucie B. Feruga już fetował trafienie, gdy po dobrym odbiorze wykorzystał sytuację sam na sam. Szybko Rotuz poszedł za ciosem, a z bramki cieszył się ponownie B. Feruga, który przytomnie odnalazł się w podbramkowym zamieszaniu po rzucie wolnym. - W 5. minucie już tak naprawdę mecz był zabity. Przeciwnik wykorzystał nasze prezenty i nie potrafiliśmy się dźwignąć. Szkoda, bo szybko nasz plan na ten mecz legł w gruzach - przyznaje niepocieszony Kamil Zoń.

 

W kolejnych fragmentach spotkania wielkiego widowiska nie oglądaliśmy. Sporo fauli, kartek i przede wszystkim walki. Dopiero w drugiej połowie Rotuz ruszył po trzecią bramkę w tym spotkaniu. Uderzenie B. Ferugi zostało wybite z linii przez defensora Soły w 65. minucie, a piłka po uderzeniu Rafała Adamczyka zatrzymała się na poprzeczce. W 85. minucie gospodarze zrealizowali jednak swój cel, gdy Jakub Mencnarowski ładnym półwolejem spuentował zespołową akcję i ustalił wynik potyczki.