Przed tygodniem podopieczni Szymona Waligóry wstydliwie przegrali 0:7 z Odrą Wodzisław Śląski. Wcześniej zespół uległ także Decorowi Bełk (1:3), Rozwojowi Katowice (0:2) i Drzewiarzowi Jasienica (0:1). Spotkanie z "dwójką" GKS-u miało być przełomowe i sprawić, że święta w Czańcu będą spokojniejsze. Ale nic z tego. 
 
Jako pierwsi na prowadzenie mogli wyjść już w pierwszych minutach jednak gospodarze, ale po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Ilya Nazdryn-Platnitski z najbliższej odległości trafił wprost w bramkarza. W odpowiedzi tyszanie byli bezlitości - była minuta 9., gdy LKS Czaniec musiał wznawiać grę od środka. - Jesteśmy w dołku i bardzo ważny był aspekt mentalny. Po utracie pierwszej bramki jeszcze się trzymaliśmy, ale gdy GKS strzelił w drugiej połowie kolejnego gola, to się rozsypaliśmy - zauważa Waligóra. 
 
Zawodnicy z Tychów prowadzeni przez Jarosława Zadylaka - byłego opiekuna Drzewiarza Jasienica czy Spójni Landek - finalnie wygrali 5:1. Jedynego gola dla miejscowych strzelił w 83. minucie Daniel Biela, który po dograniu Pawła Flisa świetnie przymierzył po dalszym słupku. - Nie da się ukryć, że rywal wygrał w pełni zasłużenie - podsumował trener LKS-u.