
"Dołączylibyśmy do Borussi czy Wisły Płock, gdybyśmy tego nie wygrali"
Hokejowym rezultatem 5:4 zakończyła się potyczka Rotuza Bronów z LKS-em Wisła Wielka. Bronowianie przez większość czasu mieli przewagę nad rywalem, lecz ten dał o sobie znać w końcówce meczu.
Bronowianie mieli sobie coś do udowodnienia przed tym meczem. Na jesień Rotuz w starciu z LKS-em niespodziewanie stracił punkty, remisując 4:4. Tym razem beniaminek wyszedł zwycięsko ze starcia, choć znów golkiper Rotuza został pokonany przez zawodników z Wisły Wielkiej czterokrotnie. - LKS Wisła Wielka w tym sezonie zdobyła 28 bramek. W tym 8 w meczu z nami. Nie możemy tracić tak łatwo bramek, jak w tych spotkaniach. Szczególnie, że teraz wszystkie 4 bramki straciliśmy po stałych fragmentach gry... - zauważa trener Rotuza, Jakub Kubica.
Ostatni mecz Rotuza z LKS-em miał swoją dramaturgię. Wydawało się, że ekipie z Bronowa nie może stać się krzywda, wszak prowadzili już 5:2. W końcówce jednak LKS zdobył dwie bramki i zrobiło się dość nerwowo. Finalnie jednak Rotuz dowiózł korzystny rezultat do końca. - Gdybyśmy nie wygrali tego meczu, dołączylibyśmy do Borussi lub Wisły Płock jeśli chodzi o niefrasobliwość. A kto wie, co by się podziało, gdyby spotkanie potrwało 5 minut później... Na szczęście wygrywamy i cieszymy, że wzięliśmy rewanż na drużynach ze Studzienic oraz Wisły Wielkiej.
Kolejny raz także pokazujemy, że warto przychodzić na nasze mecze (śmiech). Na pewno na brak goli kibice nie mogą narzekać. Cieszymy się z wygranej i że udało nam się zamazać plamę po porażce z rezerwami LKS-u Goczałkowice Zdrój. Nie wyrzekliśmy się jednak błędów w defensywie, które mogły nas srogo kosztować - dodaje Kubica.