„Jesteśmy na wczasach w tych góralskich lasach, w promieniach słonecznych opalamy się”. To był pierwszy muzyczny motyw telewizyjnej transmisji meczu bielskich Górali z Koroną Kielce. Mówiący o tym, że po wygranej z Łęczną piłkarze Dariusza Kubickiego mają już wakacje. Drugim było „falowanie i spadanie, falowanie i spadanie”. Słowa dobrze i trafnie dobrane, oddające klimat i atmosferę wokół bielskiego zespołu w ostatnich kolejkach ligowych rozgrywek. A szczególnie tej koszmarnej w wykonaniu Górali 7-meczowej dogrywki.

wojtulewski Nastrój, który mi towarzyszył w tym ligowym dodatku oscylował w dolnej strefie stanów średnich czyli właściwie, jak co roku przeżywaliśmy heroiczną walkę Górali o utrzymanie ekstraklasy. Moje marzenie o silnym zespole piłkarskim w Bielsku-Białej kłóci się z faktami. Miotamy się w następujących skrajnościach: Górale umieją grać w piłkę czy nie? Mamy w bielskim klubie potencjał sportowy na poziomie ekstraklasy czy go nie mamy? Czy jesteśmy w stanie to wykorzystać czy trwonimy to bez sensu? Wiele takich i podobnych pytań przychodzi mi do głowy. Bo TS Podbeskidzie to klub o bardzo zdrowych, solidnych fundamentach. O stabilnych i przejrzystych mechanizmach i regułach finansowych. Bez długów i nierealizowanych zobowiązań. Dobrze ekonomicznie i gospodarczo zorganizowany, z oddanymi sponsorami i mądrym zarządzaniem.

A jednak z całym naciskiem chcę wyrazić opinię, że piłkarsko nie spełnia moich oczekiwań. I nie chcę abyśmy stali się za sprawą pewnych zaniedbań sportowych ofiarami wiary w cuda, że np. całe rozgrywki, jakby nie patrzeć profesjonalnej ligi, można rozegrać z dwoma dawniej znakomitymi, ale dziś już nieco starszymi, jak na piłkarzy prawie 40-letnimi bramkarzami. To ryzyko sportowe kosztowało nas wiele straconych bramek i punktów. I nie chcę zwalać całej winy na tych bramkarzy. To jednostkowy przykład, których mogę pokazać więcej. Był przed zakończeniem rozgrywek taki moment, że mogliśmy się obudzić „z ręką w nocniku”...

Koniec sezonu, ale nie koniec emocji. Czas podsumowań, komentarzy, opinii. Jak wygląda bilans Górali na zakończenie rozgrywek? Wymądrzać się nie mam zamiaru, bo uzdrowicieli piłki, wizjonerów i krytyków zespołu Górali mamy pod dostatkiem. Ale parę uwag przedstawię. Chodzi mi o szkolenie młodzieży w klubie. Już nawet nie o metody treningowe w grupach młodzieżowych, ale o to, że pierwszy zespół nie jest choćby w minimalnym stopniu zasilany własną młodzieżą.

Podbeskidzie nie ma swoich drużyn ani wśród juniorów młodszych, ani starszych w Centralnej Lidze Juniorów. Następny problem do uregulowania to skauting. A więc siatka obserwatorów piłkarzy, którzy potencjalnie mogliby zasilić bielski klub. Następny problem to wypożyczanie własnych piłkarzy do innych klubów. To bardzo dobra i przydatna sprawa. Ale cały czas wypożyczeni piłkarze muszą być monitorowani z gwarancją powrotu do zespołu. Kolejna rzecz: piłkarz transferowany do klubu musi mieć pełną świadomość przyjścia do drużyny, środowiska, a nie utożsamiać się tylko z trenerem, który go właśnie sprowadza. Mnie się wydaje, że w kilku przypadkach w Podbeskidziu było inaczej. Ważną rzeczą jest współpraca między głównymi sponsorami klubu we wszystkich sprawach, szczególnie płacowych. Bo pewne rozbieżności, błędy od razu piłkarze wykorzystują, psując atmosferę szatni. Drużynę dotknęła plaga kontuzji o rzadko spotykanym dużym nasileniu. Znam oddanych i znakomitych lekarzy opiekujących się piłkarzami i cały sztab medyczny z Markiem Ociepką na czele i wiem, że błędów w leczeniu nie było, ale rehabilitacje i przedłużające leczenie bardzo osłabiły drużynę. Przypadek? A może metody treningowe? No i jeszcze jedno. Transfery. Wiele było nieudanych, chybionych, może więc należy skonsolidować finanse i kupować mniej, a lepiej? Z większym zastanowieniem i po opinii własnych skautów, a nie tylko menedżerów piłkarzy?

Chciałbym, aby klub był bardziej widoczny w mieście i regionie, w różnych miejscowościach Podbeskidzia i Beskidów. Więcej plakatów, billboardów, promocji klubu, większa dbałość o dobry wizerunek. W TSP pracują ludzie zaangażowani, czują sport. Oddają swe serce klubowi, ale widać, słychać i czuć, że kuleje w klubie ta najważniejsza sportowa strona i zbyt niska jakość sprowadzanych piłkarzy, czego dowodzi coroczna, heroiczna walka o utrzymanie ekstraklasy. I w tym zakresie potrzebna jest nowość.

Największym wygranym ligi bez wątpienia Jagiellonia Białystok. Piłkarze Żubrów, bardzo młoda drużyna, ciągle wzmacniana 20-latkami albo jeszcze młodszymi piłkarzami pokazała, że nie przy dużych finansach, całkiem zbliżonych do budżetu Podbeskidzia można zbudować młody, perspektywiczny zespół. Brawo Jagiellonia na czele z trenerem Michałem Probierzem i prezesem Cezarym Kuleszą. W TS Podbeskidzie jest potrzebny sportowy wizjoner patrzący dalej, niż zatrudniani i zwalniani trenerzy. Dość złudzeń, że samo się to ułoży.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski