– Mieliśmy swój plan na ten mecz, ustawiając się w niskim pressingu i szukając okazji, by zaskoczyć przeciwnika. Dość dobrze nam to wychodziło – mówi na wstępie Artur Bieroński, szkoleniowiec Pasjonata, który niespodziewanie w 16. minucie znalazł sposób na defensywę GLKS SferaNet. Akcję oskrzydlającą przeprowadził Jakub Zaucha, dograł do ustawionego na 10. metrze Adriana Heroka, który uderzył nie do obrony dla Richarda Zajaca. Goście w tym fragmencie spotkania w niczym faworytowi potyczki nie ustępowali, a gdyby w 21. minucie nieco lepiej zachował się Zaucha, to dystans dzielący zespoły jeszcze wzrósłby.

Wilkowiczanie, jak na lidera „okręgówki” przystało, zdołali przezwyciężyć trudny dla siebie moment, by w 25. minucie odpowiedzieć. Defensywie Pasjonata przydarzył się błąd, który umożliwił Dominikowi Kępysowi minięcie bramkarza i skierowanie futbolówki do siatki mimo ostrego kąta. – Pierwsza połowa była wyrównana, co rezultat jej odzwierciedlał. Prowadziliśmy grę, ale nie za bardzo cokolwiek z tego wynikało. Delikatnie rzecz ujmując – nie błyszczeliśmy – zauważa Krzysztof Bąk, trener wilkowickiej drużyny.

Po zmianie stron miejscowi przejęli inicjatywę o tyle, że znacząco częściej w porównaniu do gości z Dankowic operowali piłką. Efektów jednak pożądanych nie uzyskiwali, choć tworzyli ku temu sytuacje – vide strzał Mateusza Fiedora w poprzeczkę, nieznacznie chybiona główka Kępysa czy groźne próby Macieja Marca. Z kolei Zajac zatrudniony został właściwie tylko raz, wygrywając w 52. minucie pojedynek z Dawidem Kupczakiem. I gdy podział punktów zdawał się rozstrzygnięciem oczywistym, rzutem na taśmę zawodnicy z Wilkowic szalę wygranej zdołali przechylić. W 93. minucie egzekwowali stały fragment, po którym niczym rasowy snajper w pobliżu bramki odnalazł się Kępys, zapobiegając drugiej w sezonie straty punktów swojego zespołu.