Trudno jednak o korzystnym rozstrzygnięciu marzyć, gdy mecz rozpoczyna się w stylu równie kiepskim. Gospodynie już w 4. minucie, co najgorsze przy wydatnej pomocy ze strony defensywy Mitechu, zdobyły cenną zaliczkę. Przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego pomyłkę popełniła Patrycja Rżany, kierując piłkę do własnej bramki. Żywczanki na odrabianie strat istotnie ochotę miały. Skuteczności natomiast wyraźnie im brakowało, by przywołać strzał Patrycji Wiśniewskiej z bliska w bramkarkę AZS-u, czy akcję Klaudii Łasickiej i zagranie wzdłuż linii bez wykończenia. Tuż przed upływem dwóch kwadransów wrocławski zespół zadał tymczasem kolejny cios. Niemal bliźniaczo ekipa z Żywca „zdrzemnęła się” przy rzucie rożnym rywalek, a Małgorzata Korda znalazła się na liście strzelczyń.

– Przebieg początkowej fazy meczu ustawił go na korzyść wrocławianek. Nie ma jednak się co oszukiwać – byliśmy niestety tego dnia od przeciwniczek słabsi – zaznacza trener żywczanek Piotr Kot, który zmianami personalnymi próbował szybko po pauzie zmienić oblicze gry Mitechu. Roszady skutku nie przyniosły praktycznie żadnego. Miejscowe kontrolowały wydarzenia skrzętnie wykorzystując atut własnego boiska ze sztuczną nawierzchnią. A w 90. minucie postawiły pieczęć po kontrze Oliwii Krysman.