Spotkanie bardzo dobrze rozpoczęło się dla przyjezdnych. Zawodnicy z Wisły szybko, bo już w 2. minucie, wyszli na prowadzenie. Idealną piłkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego otrzymał Mateusz Tomala, który głową pokonał Grzegorza Juraszka. Bialska Stal, jak można było się spodziewać, ruszyła do odrabiania strat. W 9. minucie dobrą piłkę do Adriana Szwarca zagrał Damian Ścibor, lecz w ostatniej chwili zablokowali ją obrońcy. Kilka chwil później swojej szansy szukał Jan Huczek. Jego uderzenie pewnie obronił jednak Andrzej Nowakowski. W 31. minucie to jednak zawodnicy WSS pokusili się o kolejną bramkową zdobycz. Robert Lapczyk pokonał bramkarza BKS-u... bezpośrednio z rzutu rożnego. 
 
Premierową odsłonę spotkania bielszczanie powinni jak najszybciej wymazać z pamięci. W ich grze było za dużo chaosu i niedokładności. Znacznie lepiej gra bialskiej Stali wyglądało po przerwie. BKS na drugą połowę wyszedł wyraźnie bardziej zmotywowany, a co najważniejsze – skuteczny. W 64. minucie sygnał do odrabiania strat dał Szymon Jastrzębski, który ulokował piłkę w siatce po świetnym podaniu Patryka Tyrny. To trafienie wyraźnie dodało skrzydeł gospodarzom. W 74. minucie do wyrównania doprowadził Szwarc. Pomocnik drużyny znad Białej sfinalizował w sposób najlepszy z możliwych akcję Jakuba Pilcha. Gracze BKS nie zamierzali na tym poprzestać i do końca szukali bramki dającej wygraną. Ta przyszła na 3. minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Tomasz Gala posłał dobrą piłkę w pole karne z rzutu wolnego, a dzieło zwieńczył niezawodny Pilch.