Eks-kadrowicz debiutu nie popsuł
Pierwszy raz pod trenerską wodzą Ryszarda Kłuska zagrali dziś piłkarze Borów Pietrzykowice, którzy napotkali na solidny opór swojego przeciwnika.
Należało się jednak spodziewać, że chwalony za grę w obecnym sezonie LKS Pogórze będzie na własnym boisku rywalem wymagającym. W początkowym kwadransie potyczki „pachniało” natomiast trafieniem dla Borów. Dobrych sytuacji nie wykorzystali m.in. główkujący niecelnie Adrian Duraj i Rafał Duraj. Wreszcie w 16. minucie na strzał z dystansu zdecydował się R. Duraj, bramkarz miejscowych Sebastian Trojanowski mógł zachować się lepiej, lecz futbolówkę „wypluł”, a na to tylko czyhał dobijający Piotr Motyka. Mecz układający się po myśli ekipy z Pietrzykowic? Nie tak prędko. W 19. minucie najaktywniejszy w szeregach LKS-u Piotr Ćwielong został zahaczony w „16” przez Jakuba Sołtysika, a w ślad za tym eks-kadrowicz doprowadził do wyrównania.
Kolejne ważne zdarzenia w niedzielnym starciu miały miejsce w okresie kwadransa na przełomie meczowych połów. W 36. minucie przyjezdni znów mogli unosić ręce w górę w geście radości, gdy mierzonym uderzeniem przy słupku popisał się P. Motyka. O ile nastroje w szeregach Borów były wówczas optymistyczne, tak wręcz szampańskie, kiedy o klasycznego gola „do szatni” postarał się R. Duraj. Po powrocie na murawę pietrzykowiczanie razili ponownie – solową akcję przeprowadził Michał Motyka, po czym strzałem w „krótki” róg zaskoczył Trojanowskiego.
Wynik 4:1 wskazywał na sporą różnicę, ale nie był on adekwatny do przebiegu rywalizacji. – Nie zwiesiliśmy głów, bo nie czuliśmy z perspektywy boiska, aby przeciwnik był tak znacząco od nas mocniejszy – klaruje Łukasz Hanzel, grający trener zespołu z Pogórza, który zainicjował pościg. Już w 52. minucie Ćwielong podał w pole karne do Krystiana Stracha, który dokonał kosmetyki rezultatu. Po nieco ponad godzinie konfrontacji miejscowi nadrobili następną bramkę. Sędzia uznał, że Michał Tomaszek piłkę dotknął ręką i powiększył pole obrony strzału, z 11. metrów ponownie do siatki wcelował Ćwielong. Pogórzanie atakowali niezmiennie, kilkukrotnie zmuszając do interwencji Wiesława Arasta, m.in. próbami Ćwielonga czy Patryka Tyrny. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego dogodną szansę zaprzepaścił też uderzający z 6. metra wolejem Krzysztof Kałuża.
„Nerwówka” na całego miała miejsce, kiedy w 85. minucie arbiter wyrzucił na trybuny... debiutującego dziś szkoleniowca Borów. Goście nie mogli pogodzić się, że nie został zaordynowany rzut karny po starciu w „16” z udziałem M. Motyki. Jednocześnie zdołali wytrwać z nikłą przewagą. – Wyszarpaliśmy to zwycięstwo po meczu, który był wyrównany i ciekawy dla kibica. Cieszy, że tak rozpoczynamy wspólną pracę. Gospodarzom należą się ogromne podziękowania za miłe przyjęcie i ugoszczenie po meczu – podsumował Ryszard Kłusek.