Już w najbliższy weekend odbędzie się pierwszy turniej Pucharu Świata w sezonie 2020/2021. Najlepsi skoczkowie zjadą się do Wisły, by rywalizować wpierw w konkursie drużynowym, a następnie w indywidualnym. Zawody na skoczni narciarskiej "Malinka" im. Adama Małysza odbędą się bez publiczności. - To przede wszystkim różnica dla zawodników, którzy mogą poczuć się jak na Pucharze Kontynentalnym, czy treningu. Nie ma to jednak większego znaczenia - najważniejsze, żeby konkursy się odbyły, nieważne czy z kibicami, czy bez - przekonuje Natalia Żaczek.

Jeśli chodzi o ewentualne odwoływanie konkursów przez pandemię, wydaje mi się, że o Puchar Świata możemy być spokojni. Gorzej może być w przypadku zawodów niższej rangi czy rywalizacji kobiet, które według aktualnego kalendarza zaczynają sezon dopiero w czwarty weekend stycznia - dodaje dziennikarka Przeglądu Sportowego, specjalizująca się przede wszystkim w sportach zimowych. 

Przez pandemię koronawirusa przygotowania do tego sezonu były inne, aniżeli przed laty. Forma zawodników stoi zatem pod sporym znakiem zapytania? - Jasne, że tak. Zwłaszcza, że jedyne zawody Letniego Grand Prix mieliśmy w sierpniu. Już wtedy trudno było o jakiekolwiek porównania, bo na starcie zabrakło zawodników z czołówki. Letnie zawody dają jakiś obraz sytuacji w poszczególnych kadrach, ale i tak w kontekście zimy trzeba patrzeć na nie z dystansem - mówi nasza rozmówczyni, której ciężko wskazać murowanego faworyta tego sezonu.

W obecnej sytuacji trudno wskazywać jednego faworyta. Zawsze szczęście, choćby do warunków, było jednym z istotnych czynników wpływających na wyniki, ale teraz będzie ważniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Wiadomo, że łatwiej będzie sięgnąć po Kryształową Kulę zawodnikowi, któremu uda się uniknąć zachorowania czy kwarantanny, co automatycznie będzie wiązało się ze stratą punktów. Myślę, że w czołówce namiesza Daniel-André Tande, pod warunkiem, że w końcu opuści go pech. Karl Geiger, który w tamtym sezonie był bardzo stabilny i udowodnił, myślę, że przede wszystkim sobie, że jest w stanie regularnie walczyć z najlepszymi. Nie zapominajmy o Stefanie Krafcie - zauważa Żaczek.

Czego natomiast w tym sezonie Pucharu Świata można spodziewać się po podopiecznych Michala Doleżala? - Jeśli popatrzymy na wyniki mistrzostw Polski, czy ostatniego testu na Wielkiej Krokwi wydaje się, że zmniejszyły się różnice pomiędzy naszą najlepszą trójką, a pozostałymi zawodnikami. Czy faktycznie tak jest i, przede wszystkim, czy możemy odbierać to jako coś pozytywnego, okaże się w weekend - słyszymy od dziennikarki, która ma swój typ na "czarnego konia" w polskiej kadrze. - Pomysł na dobre skakanie znalazł wreszcie Tomek Pilch, o czym zresztą mówił pod koniec ubiegłej zimy, a później potwierdzał latem. I to chyba właśnie na niego stawiałabym najmocniej - stwierdziła.