Gdy tylko mam taką możliwość oglądam w Internecie mecze Rekordu. Cieszę się, że mojej byłej drużynie dobrze się wiedzie, również w tym sezonie. Co więcej, twierdzę z dużą dozą pewności, że bielski zespół ma pod pełną kontrolą wydarzenia na ligowych parkietach. Z kilkoma chłopakami jestem w stałym kontakcie i mniej więcej wiem, co się dzieje w drużynie. Ale nie tak dobrze oczywiście, jak było to 2 lata temu (śmiech). Wiem, że Rekord miał ostatnio pewne problemy kadrowe, ale... kto ich nie ma w ostatnich miesiącach. Takie nastały czasy, także w Hiszpanii to odczuwamy.

Co do zmagań w Lidze Mistrzów, bo będę już "za pasem", trzymam mocno kciuki i chciałbym, aby bielszczanie powtórzyli sukces sprzed 2 lat. A może nawet będzie dane ugrać coś więcej? Wiemy doskonale, że w obecnym sezonie system rozgrywek będzie eksperymentalny. Upatruję w tym szansy dla "rekordzistów". Może to akurat okaże się pomocne i w jakiejś mierze kluczowe dla Rekordu, aby jeszcze bardziej zaistnieć na Starym Kontynencie. Oby!

Swoją drogą - jestem spokojny o awans. Walijczycy, powiedzmy sobie szczerze, nie są tuzami w europejskim futsalu. Stawiam na pewne oraz wysokie zwycięstwo Rekordu. Innego scenariusza nie widzę. Starcie z Walijczykami w hali pod Dębowcem sprzed 2 lat nie zapadło mi jakoś w pamięć. Zagrałem w nim drugą połowę, a sam mecz od początku przebiegał pod nasze dyktando. Ot, mecz z gatunku tych nieszczególnie skomplikowanych. Myślę, że tak będzie i tym razem. A co dalej? To już pokaże przyszłość i - mamy nadzieję - losowanie kolejnej fazy. Korzystne losowanie!

PS. Na razie Rekord musi się skupić na pojedynku w hali w Cygańskim Lesie. Bo też trzeba pamiętać o tym, że nawet przy w miarę realnej ocenie sił nikogo nie można lekceważyć.

Michał Kałuża,
wychowanek Rekordu i reprezentant Polski,
obecnie występujący w klubie hiszpańskiej ekstraklasy, CD Burela FS