Trochę czasu minęło, od czasu kiedy Górale ostatni raz rozegrali swoje spotkanie na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej. Miało to miejsce dokładnie 9 marca br., w wygranym 2:0 starciu z poznańską Wartą. Po blisko 3 miesiącach bielszczanie powrócili więc na swoją "twierdzę", gdzie tylko raz musieli uznać wyższość rywala. Powrócili, ale w innej rzeczywistości, wszak nic nie odda klimatu trybun, a już na pewno nie ich doping wpuszczony z głośników ... 

Zespół z Niecieczy, choć skazywany był na pożarcie, podszedł bez nadmiernego respektu do lidera Fortuna I Ligi. Początek spotkania upłynął pod znakiem dość nerwowej gry Podbeskidzia w środku pola. Termalica w 10. minucie pierwszy raz zagroziła bramce Górali. Z lewej strony "chytrze" dośrodkowywał były zawodnik Podbeskidzia, Paweł Oleksy jednak uderzenie Piotra Wlazło było na tyle kiepskie, iż Martin Polacek nie miał większych problemów z jego obroną. W odpowiedzi bielszczanie wyszli z ciekawym kontratakiem. Filip Laskowski mądrze dograł do Rafała Figla, lecz ten oddał mocny, ale niecelny strzał.

Z czasem gra Podbeskidzia nabierała rumieńców. W 20. minucie Górale mogli otworzyć wynik spotkania. Zejście Łukasza Sierpiny do prawej strony, dogranie do będącego blisko bramki Karola Danielaka jednak finalnie wszystko przerwał wybijający z linii bramkowej Mateusz Grzybek. Chwilę później bielszczanie próbowali szczęścia poprzez strzał z dystansu. Wpierw minimalnie chybił Sierpina, a chwilę później uderzenie Michała Rzuchowskiego sparował Tomasz Loska.

Wreszcie nadszedł ostatni kwadrans pierwszej połowy, wówczas bielszczanie fetowali premierowe trafienie. Dośrodkowanie Kacpra Gacha przedłużył Rzuchowski, a całość mocnym strzałem wykończył Marko Roginić

Goście ze sporym animuszem i chęcią odrobienia strat wyszli na drugą połowę. Ich intensywne ataki nie przynosiły jednak zamierzonego rezultatu. Górale na właściwe tory zaczęli powracać w okolicy 55. minuty. Ponownie na listę strzelców mógł się wpisać Roginić, który otrzymawszy miękkie dośrodkowanie od Bartosza Jarocha uderzył za lekko. W 76. minucie Termalica wpakowała piłkę do siatki po uderzeniu Vladislavsa Gutkovskisa, aczkolwiek arbiter w tej sytuacji podniósł chorągiewkę – spalony.

Było to preludium do bardzo zaciętej końcówki meczu, w której trener Górali Krzysztof Brede otrzymał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Gra toczyła się pod bramką Podbeskidzia, a Termalica nie chciała się pogodzić z porażką. Było groźnie, ale finalnie bielszczanom udało się dowieźć wygraną do ostatniego gwizdka arbitra.