W sobotę obie drużyny mierzyły się w lidze i wtedy Błyskawica opuszczała boisko ukontentowana zwycięstwem 4:1. Kiedy dzisiejsze starcie rozpoczęło się po myśli gospodarzy – od trafienia Bartosza Szołtysa z rzutu wolnego w 4. minucie – pucharowy awans zdawał się być jedynie formalnością. Choć mecz miał w dalszej części przebieg wyrównany, a goście z Zebrzydowic Błyskawicy nie ustępowali, to w 75. minucie ponownie drogomyślanie zapisali gola na swoim koncie. I tym razem egzekutorem okazał się B. Szołtys, który ponowienie wykonał rzut wolny w sposób wyborny. Konia z rzędem temu, kto wówczas spodziewał się potężnych emocji na zwieńczenie pucharowego spotkania...

– Ponownie straciliśmy bramki po stałych fragmentach, do których zupełnie niepotrzebnie doprowadziliśmy. Ale dźwignęliśmy się z bardzo trudnej sytuacji – zauważa Grzegorz Łukasik, szkoleniowiec Spójni, która w końcówce konfrontacji... wyrównała wynik po celnych uderzeniach rezerwowego Tomasza Cedro. Wysiłki zebrzydowiczan zostały nagrodzone o tyle, że zarządzone zostały rzuty karne, które przesądziły kwestię wygranej.

Więcej opanowania w konkursie „11” zachowała Błyskawica. Skutecznie strzały „z wapna” oddawali m.in. dziś w roli stopera Krzysztof Koczur oraz wchodzący z konieczności z ławki trener Krystian Papatanasiu. Decydującą o awansie gospodarzy próbę wykonał zaś Łukasz Halama. Dodać należy, że serię otworzyła parada Damiana Haramusa, który zastopował Marcina Bednarka.

W nagrodę w przyszłą środę triumfator zagra prestiżową potyczkę Pucharu Polski z Tempem Puńców. – Nie za bardzo skupialiśmy się na pucharze, traktując ten mecz jako okazję na zaprezentowanie się tych piłkarzy, którzy spędzili wcześniej mniej minut na boisku. Wypadli pozytywnie, a awans też daje pewną satysfakcję – mówi Papatanasiu.