Do gospodarzy pod względem wyniku należała zgoła niespodziewanie pierwsza z meczowych odsłon. W 28. minucie faulowany w kontrze Kajetan Lach z rzutu karnego wymierzył sprawiedliwość. Piłkarze z Leśnej cieszyli się także po trafieniu Mateusza Piątka, lecz radość ta była przedwczesna, bo dobitka obronionego strzału przez Andrzeja Nowakowskiego nastąpiła z pozycji spalonej. Przyznać jednak trzeba, że więcej z gry miała faworyzowana ekipa z Rajczy. Damian Sanetra Jarosław Grygny zmarnowali dogodne szanse, a przy trafieniu Mikołaja Franusika w górę poszybowała chorągiewka sędziego bocznego.

Po przerwie działo się... jeszcze więcej. W 53. minucie M. Franusik stanął przed idealną okazją, aby wyrównać, ale uderzenie „z wapna” minęło cel. Zemścić mogło się to, gdy z okolic „16” w słupek strzelił Radosław Widuch. Między 66. a 73. minutą goście włączyli taki bieg, który zapewnił im pokaźną zaliczkę. Wprowadzony z ławki Tomasz Franusik był w tym okresie głównym motorem napędowym ofensywnych akcji, co okrasił zresztą „dwupakiem” – strzałem z rzutu karnego i główką po „centrze” Sanetry. LKS znalazł się wkrótce w tarapatach nie lada, gdy z prostopadłego podania Grygnego pożytek uczynił Filip Balcarek.
 



Kolejne minuty rywalizacji w Leśnej upływały, a Soła wciąż prowadziła i stwarzała świetne okazje, by wspomnieć próbę z najbliższej odległości F. Balcarka czy sytuację sam na sam T. Franusika... I w sposób wręcz niespotykany rajczanie przewagę wypuścili. W 90. minucie Ryszard Urbański popędził skrzydłem, dograł do innego rezerwowego Aleksandra Moronia, który pokusił się o gola kontaktowego. Leśnianie rzucili się do dalszych ataków, wypracowali sobie rzuty wolne, a jeden z nich przyniósł powodzenie. Po dośrodkowaniu „na aferę” Nowakowski zderzył się z kolegą z drużyny, a Maksymilian Gowin w zamieszaniu ulokował futbolówkę w „świątyni” na wagę remisu po wielkich emocjach.

– Straciliśmy punkty na własne życzenie. Ale gdy nie wykorzystuje się tylu dogodnych okazji, a gra jednocześnie tak nieodpowiedzialnie w końcówce meczu, to zwyczajnie się nie wygrywa – wyjaśnia Sebastian Gierat, szkoleniowiec Soły.