Na wstępie należy podkreślić, że emocje, mimo wspomnianej dysproporcji, były spore i ziściły się nasze przedmeczowe prognozy. - Zgadza się, ale wynikały one tylko z naszej nieskuteczności. Sami doprowadziliśmy do takiej sytuacji. Na pewno bylibyśmy źli na siebie, gdybyśmy tego meczu nie wygrali - przekonuje trener LKS-u, Szymon Waligóra, który jednocześnie nie krył zadowolenia z wygranej w ostatnich minutach meczu. - W tym sezonie to my dwa razy schodziliśmy z takim niesmakiem, jak Drzewiarz, więc doskonale rozumiem co czują rywale. Niemniej, takie wygrane w końcówce są budujące - dodaje nasz rozmówca. 

 

Niedosyt panował natomiast w obozie z Jasienicy. Nie też co się dziwić, punkt w takim meczu był na wyciągnięcie ręki. Zabrakło jednak jasieniczanom odrobiny więcej koncentracji. - Zagraliśmy dobry mecz. Kilku zawodników wspięło się na wyżyny swoich umiejętności. Kacper Brachaczek, Michał Kralczyński, Adrian Pindera, Damian ZdolskiArsen Slobodian - ci zawodnicy zasługują na pochwałę. Z dobrej strony po zmianie zaprezentował się także młody wychowanek, Kacper Szymala - zauważa Ryszard Kłusek, opiekun piłkarzy Drzewiarza. 

 

Sam mecz w pierwszej połowie miał dość wyrównany przebieg, jeśli chodzi o posiadanie piłki. Więcej sytuacji stworzyli sobie jednak piłkarze LKS-u Czaniec. W pierwszej akcji bliski szczęścia był Dawid Hałat. Chwilę później sytuacji sam na sam nie wykorzystał Filip Handy. Po stronie jasieniczan najlepszą próbę odnotował wspomniany Slobodian, któremu zabrakło szczęścia po prostopadłym dograniu Adriana Pindery. Kibice doczekali się jednak trafienia w 39. minucie. Nieporozumienie bramkarza Drzewiarza Marcina Kubiny z defensorem i w efekcie złe rozegranie piłki z zimną krwią wykorzystał Maciej Felsch. 25-latek przejął piłkę za linią pola karnego i wpakował ją do siatki rywala. 

 

Pierwsze 10. minut drugiej połowy należało do zespołu z Jasienicy. Ich dobry okres gry został udokumentowany trafieniem. W 51. minucie Mateusz Michalski golem spuentował dośrodkowanie z rzutu rożnego. Ekipa z Czańca robiła wszystko, aby ten stan rzeczy odmienić. Dwukrotnie pojedynek "oko w oko" z bramkarzem przegrał Hałat, skuteczności brakowało także Oleksandrowi Apanchukowi. Drzewiarz bliski prowadzenia był natomiast po strzale Brachaczka, lecz wówczas piłka odbiła się od poprzeczki. 

 

Mecz nieuchronnie zbliżał się ku końcowi i wydawało się, że zakończy się on podziałem punktów. W 90. minucie Bartłomiej Borak dał jednak LKS-owi zwycięstwo. Zawodnik ten pokonał bramkarza Drzewiarza po wcześniejszym zgraniu piłki przez Felscha po rzucie rożnym wykonywanym przez Andriya Apanchuka.