To nie był mecz, który mógł zapierać dech w piersiach, szczególnie w pierwszej połowie. Piłkarsko lepiej prezentowała się ekipa z Puńcowa, która mądrze konstruowała akcje, precyzyjniej operowała piłką, lecz w żaden sposób nie przełożyło się to na klarowniejszą okazję strzelecką. Duża w tym zasługa defensywy BKS-u, która bardzo dobrze wywiązywała się ze swych założeń, neutralizując wszelkie zagrożenia. Druga połowa miała więc przynieść więcej emocji, a czy tak było? 
 
Po części tak, choć finalnie goli w tym spotkaniu nie ujrzeliśmy. Punktem kulminacyjnym spotkania była 66. minuta. Wówczas to arbiter odgwizdał "11" po zagraniu ręką przez Mateusza Małaczka. Rzut karny egzekwowany przez Arkadiusza Szlajssa został jednak obroniony przez bramkarza Stali, Jana Syca. W końcówce to bialska Stal miała okazje, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Adrian Grabowski z bliskiej odległości nie trafił czysto w piłkę po dośrodkowaniu Tomasza Gali.