Batalia „po sąsiedzku” od startu była zacięta, a jej losy ważyły się do końcowego gwizdka. Choć po kwadransie zaliczkę mieli już goście, którzy przytomnie rozprowadzili akcję po stracie Pasjonata na własnej połowie, a w roli egzekutora wystąpił aktywny Damian Szczęsny, to gospodarze ani myśleli spuszczać głowy. Szybko zdołali też odpowiedzieć, co dla atrakcyjności widowiska miało niepoślednie znaczenie. Stało się to dokładnie w 17. minucie, gdy rozjemca za „pyskówkę” zaordynował rzut wolny pośredni dla dankowiczan. Z tej okazji skorzystał Tomasz Magiera, pokonując strzałem z pola karnego Wojciecha Rogalę. Krótko po wyrównaniu Pasjonat mógł pójść za ciosem. W 23. minucie sytuacji sam na sam z bramkarzem na gola zamienić jednak nie potrafił Jakub Ogiegło. Precyzji zabrakło również Wojciechowi Sadlokowi, który finalizować usiłował akcję dwójkową Błażeja Cięciela z Marcinem Wróblem.

MRKS też szans z przodu szukał, ale swoich kibiców zdążył przyzwyczaić już w obecnym sezonie do efektywności, nawet gdy rywala nie jest w stanie zdominować. Na kluczowy akcent goście wyczekiwali do 70. minuty. Kolejną pomyłkę dankowickiego zespołu „w tyłach” pomścił Mateusz Żyła, dając czechowiczanom celną główką zwycięstwo ciężko wywalczone, aczkolwiek kolejne już w obecnych rozgrywkach.

– Mamy niedosyt po tym meczu, bo remis był w naszym zasięgu. Zwłaszcza, że zagraliśmy niezły, solidny mecz – ocenił szkoleniowiec pokonanych Artur Bieroński. By nie pominąć istotnego dodać należy, że wyrównanie dla Pasjonata było o włos, gdy na trafienie Żyły odpowiedzieć mógł Cięciel. Strzał napastnika miejscowych ostemplował... poprzeczkę oraz słupek „świątyni” MRKS-u.